Promyk zgasł - razem z Noculkiem...
Nie ma już z nami tego cudownego kota, który za późno przeszedł przemianę; za późno dostał szansę, by poczuć, co to kochający ludzie i koty; za późno, by długie lata cieszyć się swoim domem...
Wiedzieliśmy, że Nocuś odejdzie przez nerki - ale w najczarniejszych scenariuszach nikt nie przewidział, że będzie to tak szybko, tak gwałtownie...
Po czterech dniach kroplówki byliśmy na badaniach krwi - już wczoraj wiedziałam, że nie jest lepiej - Nocuś prawie nie jadł, choć przychodził do kuchni, nie meldował się w łóżku, nie tulił do kotów; w gabinecie pani doktor stwierdziła, że jest mocno odwodniony, mimo że pił przecież dużo bardzo i że był nawadniany - pobraliśmy krew - specjalnie dla Noculka zrobiono to natychmiast... To, co wyszło, zwaliło nas z nóg: kreatynina niemal 15 (norma do 1,8), mocznik prawie 500 (norma do 70). Nie tyle że w ogóle nie zareagował na leczenie - nastąpiło niewyobrażalne pogorszenie:(((( Decyzja o eutanazji była jedyną słuszną, choć wyjątkowo bolesną, bo miałam do końca nadzieję - nie z takich opresji wychodziliśmy! Umarł w moich objęciach, nie cierpiąc, po prostu zasnął; chcę wierzyć, że czuł moją miłość, że czuł się bezpiecznie do końca...
Nerki dobiło najprawdopodobniej to niesamowicie wysokie ciśnienie - niewiadomego pochodzenia...
A Nocuś zostanie z nami na zawsze - mam nadzieję, że jest szczęśliwy - gdziekolwiek jest - i że czeka tam na na mnie, razem z innymi futrami, których tak samo mi brakuje...
Noculku - nigdy Cię nie zapomnę, wiesz to, prawda????
https://www.youtube.com/watch?v=I_1CcUB ... ex=20&t=0s