adopcje@kocipazur.org
502 111 279 (pon., wt., czw. 18-20)
------
Tasiu Starowinek
Piątkowy wieczór zapowiadał się normalnie.
Spacer z psami dobiegał już końca, jeszcze małe ploteczki z psiową sąsiadką, gdy nagle pojawił się ON.
Niepewnie szedł.
Z daleka było widać, że bieda.
Boże Mój, pomyślałam - daj się Dzieciaku złapać, nie uciekaj.
Szłam do Niego, z każdym krokiem serce biło mi mocniej a po pliczkach silniej spływały łzy.
W głębi serca wiedziałam, że Helenka postawiła Go na mojej drodze.
Nie potrafię wręcz opisać tego uczucia.
Podeszłam, pogłaskałam, wzięłam na ręce i zamarłam.
Kości, same kości.
Odwróciłam się tylko do pozostawionej sąsiadki i zawołałam drżącym głosem „uratowałam KOTA, uratowałam KOTA!”
Obiecałam sobie, że zrobię wszystko by Go uratować, choć stan zdrowia fatalny.
Rozmawiam z Nim cały czas, właściwie prowadzę monolog.
Tłumaczę, że musi walczyć bo sama nie dam rady.
W tych momentach szczęścia i nadziei gdy wierzę, że zabraniem Go z ulicy wyrwałam z uścisku kostuchy, wściekam się niemiłosiernie.
Wściekam się bo Tasiu ma 15 lat i do dnia 1 maja miał przecież dom.
Serio? Co to za dom, pytam??
Przecież ten KOT przez te wszystkie lata zapewne Was kochał.
Ufał bezgranicznie.
Dopóki był pięknym, dorodnym persem było ok? A jak już zmarniał, przestał jeść, osiągnął wagę 2,5 kg czekaliście aż umrze?
Nawet nie spróbowaliście o Niego zawalczyć, zapewnić Mu spokojną jesień życia.
Mam tylko nadzieje, że Tasiu wygra walkę z niewydolnością nerek, z zapaleniem wątroby i anemią.
Daleka droga przed nami ale mamy wspólne plany.
Mamy plan cieszyć się życiem i tego się trzymamy.
Tak wygląda po 5 dniach, 200 gram więcej.
Zapraszamy do śledzenia zmian w Tasiowym ALBUMIE ->
ALBUM