Na szczęście wszystko się udało - Ochotka wzorowo zniosła podróż i wybudzenie, dzielnie przyjmowała i przyjmuje leki; widać, że ja boli, bo po opioidzie coś tam podziubie, a później próbuje jeść i zostawia karmę:( Oczywiście dokarmiamy, ale ilościami naprawdę koniecznymi, bo strzykawka w pyszczku musi powodować dodatkowy ból:(((( Ale już wiemy, że to jest normalne i musimy to przetrwać, żeby było lepiej. Najbardziej niesamowite w tym wszystkim jest to, że mimo tylu przykrości z naszej strony, bólu, zamknięcia - Ochotka ufa nam coraz bardziej i coraz bardziej się otwiera - tak jakby wiedziała, że wszystko to dla jej dobra...
A tu zaraz po przyjeździe z kliniki - cały czas leżała zawinięta w tym kocyku, mimo podkręconego na maksa ogrzewania (ja prowadziłam niemal w negliżu - dobrze, że była ciemnica i prędkość światła
