Szary nalot na języku
Szary nalot na języku
Witam,
Nie znalazłam takiego tematu - czy ktoś się z tym spotkał - szary marmurkowy nalot na języku u kota?? Jakieś dwa/trzy tygodnie temu zauważyłam, że Winyl ma szaro-marmurkowy nalot na gardle (było widać kiedy ziewał), ale nic mu nie było. Kilka dni temu zauważyłam, że nalot pojawił się również na języku, dalej zachowywał się normalnie. Od wczoraj Winyl nic nie je, jest apatyczny, ospały, widać na kilometr że jest chory i coś mu jest. Jest to o tyle niepokojące, że brak apetytu pojawił się nagle (śniadanie zjadł) - jest na sterydzie, więc jedzenie trzeba było przed nim chować. Na kolację nawet nie przyszedł, postawioną pod nos, powąchał i nie ruszył. Czy ktoś się spotkał z czymś takim i czy to może mieć związek ze sobą??
Ps. Do weterynarza jest już umówiony.
Nie znalazłam takiego tematu - czy ktoś się z tym spotkał - szary marmurkowy nalot na języku u kota?? Jakieś dwa/trzy tygodnie temu zauważyłam, że Winyl ma szaro-marmurkowy nalot na gardle (było widać kiedy ziewał), ale nic mu nie było. Kilka dni temu zauważyłam, że nalot pojawił się również na języku, dalej zachowywał się normalnie. Od wczoraj Winyl nic nie je, jest apatyczny, ospały, widać na kilometr że jest chory i coś mu jest. Jest to o tyle niepokojące, że brak apetytu pojawił się nagle (śniadanie zjadł) - jest na sterydzie, więc jedzenie trzeba było przed nim chować. Na kolację nawet nie przyszedł, postawioną pod nos, powąchał i nie ruszył. Czy ktoś się spotkał z czymś takim i czy to może mieć związek ze sobą??
Ps. Do weterynarza jest już umówiony.
nie mam popdisu
To co się dzieje w jego gardle jest objawem jakiejś choroby, a brak apetytu owszem ma związek z chorowaniem.
Nalot może oznaczać szereg chorób, objaw bardzo ogólny… od anemii, leukopenii, poprzez zatrucia, problemy z krążeniem, po ogólne problemy z żołądkiem i wiele wiele innych… do weta na Cito i przebadać od góry do dołu. A następnym razem jak coś takiego się zaobserwuje to odrazu umawiać do weta i nie czekać aż kotu się pogorszy i przestanie jeść.
Nalot może oznaczać szereg chorób, objaw bardzo ogólny… od anemii, leukopenii, poprzez zatrucia, problemy z krążeniem, po ogólne problemy z żołądkiem i wiele wiele innych… do weta na Cito i przebadać od góry do dołu. A następnym razem jak coś takiego się zaobserwuje to odrazu umawiać do weta i nie czekać aż kotu się pogorszy i przestanie jeść.
Szary nalot który widziałam był po prostu futrem z lizania przylepionym do gardła i języka, nie mającym związku z brakiem apetytu. Winyl ma półdługi dość puszysty włos.
Natomiast opisany brak apetytu był związany z alergią, na którą Winyl choruje od wielu lat. Miał atak astmy i duszności (w momencie, kiedy nikogo nie było w domu, więc nie można było zareagować od razu), w wyniku których z kolei nałykał się dużych ilości powietrza, które z kolei wypełniło żołądek i jelita. Wystąpił silny ból brzucha i w efekcie brak apetytu i pragnienia. Na RTG żołądek i jelita wyglądały jak balony. Reszta to kocia fizjologia - kot nie musi długo nie jeść, żeby ze stosunkowo błahego powodu nastąpiło zagrożenie życia.
Sytuacja opanowana, dostał kroplówki, dostał odpowiednie leki i śmiga. Do całej baterii leków doszedł Nefrokrill - ponieważ po tym ataku w krwi wyszedł nieznacznie podwyższony mocznik i kreatynina. Ale jak na tak schorowanego kota w jego wieku, to bardziej profilaktyka, gdyż nie jadł i nie pił co mogło wpłynąć na wynik.
Dotychczas wszelkie ataki duszności (pojawiają się od ok. półtora roku) jakie miał wystąpiły, kiedy byłam w pobliżu, więc nigdy nie doszło do tak poważnej sytuacji.
Najważniejsze, że nasz staruszek kolejny raz oszukał przeznaczenie i dalej mruczy radośnie
.
Natomiast opisany brak apetytu był związany z alergią, na którą Winyl choruje od wielu lat. Miał atak astmy i duszności (w momencie, kiedy nikogo nie było w domu, więc nie można było zareagować od razu), w wyniku których z kolei nałykał się dużych ilości powietrza, które z kolei wypełniło żołądek i jelita. Wystąpił silny ból brzucha i w efekcie brak apetytu i pragnienia. Na RTG żołądek i jelita wyglądały jak balony. Reszta to kocia fizjologia - kot nie musi długo nie jeść, żeby ze stosunkowo błahego powodu nastąpiło zagrożenie życia.
Sytuacja opanowana, dostał kroplówki, dostał odpowiednie leki i śmiga. Do całej baterii leków doszedł Nefrokrill - ponieważ po tym ataku w krwi wyszedł nieznacznie podwyższony mocznik i kreatynina. Ale jak na tak schorowanego kota w jego wieku, to bardziej profilaktyka, gdyż nie jadł i nie pił co mogło wpłynąć na wynik.
Dotychczas wszelkie ataki duszności (pojawiają się od ok. półtora roku) jakie miał wystąpiły, kiedy byłam w pobliżu, więc nigdy nie doszło do tak poważnej sytuacji.
Najważniejsze, że nasz staruszek kolejny raz oszukał przeznaczenie i dalej mruczy radośnie

nie mam popdisu
Od ostatniego ataku astmy Winyl był na zwiększonych dawkach sterydów, które postawiły go na nogi, niestety, ataki nadal się powtarzały. Gnaliśmy do weterynarza trzy razy od ostatniego wpisu. Trzy razy się udało.
Dostał nawrotu kociego kataru - zawsze mieliśmy ten problem kiedy wchodziły sterydy w większych dawkach. Katar leciał mu z nosa, gardła, oczu, krztusił się. Dostawał kroplówki (nie pił przez katar) i jedzenie strzykawką (nie miał apetytu również przez katar) Jedzonko podane na język wcinał. Dawki sterydu zostały zmniejszone, żeby opanować wyciek z nosa i zatok, dostał antybiotyki i leki przeciwzapalne do podawania w zastrzykach. Plus oczywiście jego stałe leki na alergię. Był bardzo silnie uczulony na roztocza
. Na testach wynik był poza skalą.
Staraliśmy się w domu ograniczyć roztocza jak się dało - sprzątanie z myciem i sprzątaniem pod meblami, za meblami - bardzo często, oczyszczacz powietrza, optymalna wilgotność. Kocyki itp - prane często w wysokich temp. Książki i inne rzeczy okresowo mrożone w bardzo niskiej temp. włącznie z suchą karmą (kupiliśmy specjalnie dużą zamrażarkę).
Mieliśmy w domu od dawna dexametazon domięśniowy na wypadek kolejnego ataku. Wystąpił kolejny atak. Jak pisałam miewał je już wcześniej, ale nigdy w połączeniu z kocim katarem i z wyjątkiem ostatniego wpisu, zawsze byłam w pobliżu.
Tym razem byłam w pracy, kiedy dostał kolejnego ataku, bardzo gwałtownego. W domu była inna osoba, nie dała rady opanować ataku.
Winyl odszedł za Tęczowy Most.
Dostał nawrotu kociego kataru - zawsze mieliśmy ten problem kiedy wchodziły sterydy w większych dawkach. Katar leciał mu z nosa, gardła, oczu, krztusił się. Dostawał kroplówki (nie pił przez katar) i jedzenie strzykawką (nie miał apetytu również przez katar) Jedzonko podane na język wcinał. Dawki sterydu zostały zmniejszone, żeby opanować wyciek z nosa i zatok, dostał antybiotyki i leki przeciwzapalne do podawania w zastrzykach. Plus oczywiście jego stałe leki na alergię. Był bardzo silnie uczulony na roztocza

Staraliśmy się w domu ograniczyć roztocza jak się dało - sprzątanie z myciem i sprzątaniem pod meblami, za meblami - bardzo często, oczyszczacz powietrza, optymalna wilgotność. Kocyki itp - prane często w wysokich temp. Książki i inne rzeczy okresowo mrożone w bardzo niskiej temp. włącznie z suchą karmą (kupiliśmy specjalnie dużą zamrażarkę).
Mieliśmy w domu od dawna dexametazon domięśniowy na wypadek kolejnego ataku. Wystąpił kolejny atak. Jak pisałam miewał je już wcześniej, ale nigdy w połączeniu z kocim katarem i z wyjątkiem ostatniego wpisu, zawsze byłam w pobliżu.
Tym razem byłam w pracy, kiedy dostał kolejnego ataku, bardzo gwałtownego. W domu była inna osoba, nie dała rady opanować ataku.
Winyl odszedł za Tęczowy Most.
nie mam popdisu
Niestety, rokowania Winyla kiedy doszła astma były ostrożne. Wiele razy się udało.
Wyniki jak na tak schorowanego zwierza miał bardzo dobre - miesiąc temu byliśmy u kardiologa, miał RTG, USG całego kota, badania krwi.
Od początku problemów alergicznych była cienka linia między dawką sterów pozwalająca na normalne funkcjonowanie, ale nie wywołująca spadku odporności, która z kolei powodowała nawroty kociego kataru. Dwa lata temu walczyliśmy też z atakiem gronkowca lekoopornego MRSA, - ciężko było, ale tą walkę tez wygrał. Dość długo był leczony apoquelem i udało się w ogóle odejść od sterydów, potem na ataki astmy skutkowały stosunkowo małe dawki. Zwykle kryzys alergiczny pojawiał się na przełomie października/listopada. W tym roku tylko raz w połowie listopada wydrapał sobie dziurę, nawet nie dużą jak na jego możliwości, nawet mówiłam do niego, że jest super, jest dzielny, ten sezon idzie dobrze. Jak się okazało, przedwcześnie. Poszło bardzo źle.
Dieselek i Krówczyński tęsknią. Wiedzą co się stało, wszystko widziały. Są nieswoje. Dieselek jest apatyczny (spał z Winylem) i strasznie smutny. Krówek prawie się nie bawi. Smutno bez Winyla.
Wyniki jak na tak schorowanego zwierza miał bardzo dobre - miesiąc temu byliśmy u kardiologa, miał RTG, USG całego kota, badania krwi.
Od początku problemów alergicznych była cienka linia między dawką sterów pozwalająca na normalne funkcjonowanie, ale nie wywołująca spadku odporności, która z kolei powodowała nawroty kociego kataru. Dwa lata temu walczyliśmy też z atakiem gronkowca lekoopornego MRSA, - ciężko było, ale tą walkę tez wygrał. Dość długo był leczony apoquelem i udało się w ogóle odejść od sterydów, potem na ataki astmy skutkowały stosunkowo małe dawki. Zwykle kryzys alergiczny pojawiał się na przełomie października/listopada. W tym roku tylko raz w połowie listopada wydrapał sobie dziurę, nawet nie dużą jak na jego możliwości, nawet mówiłam do niego, że jest super, jest dzielny, ten sezon idzie dobrze. Jak się okazało, przedwcześnie. Poszło bardzo źle.

Dieselek i Krówczyński tęsknią. Wiedzą co się stało, wszystko widziały. Są nieswoje. Dieselek jest apatyczny (spał z Winylem) i strasznie smutny. Krówek prawie się nie bawi. Smutno bez Winyla.
nie mam popdisu
Diesel popadł w kocią depresję. Je, ale tylko tyle pozostało z jego aktywności. Od odejścia Winyla minęły dwa miesiące, i powinien już powoli się otrząsać, a było coraz gorzej. U weterynarza dostał szału, nie dało sie go przebadać.
Spał cały czas na kocyku Winyla, nie dawał go zabrać do prania - wyciągał go z kosza na brudy. Płakał. Siedział "na chlebek" i kiwał się na boki jak w chorobie sierocej. Trzy tygodnie temu dostał inną, mocniejszą obrożę antystresową - było ciut lepiej - tzn. przestał się kiwać na boki, ale nadał płakał siedząc na kocyku Winyla. Z Krówką w ogóle się nie bawi, przez co Krówka też chodzi smutna.
Tydzień temu weterynarz postanowił, że pomożemy mu farmakologią - dostaje od tygodnia Seronil i wydaje się, że jest ciut lepiej. Śpi nie "na chlebek", ale już normalnie, na boku, z wyciągniętymi łapkami. Lepsze efekty mają się pojawić po ok 3 tygodniach. Wtedy weźmiemy go na przegląd kota bo będzie prawdopodobnie możliwy bez usypiania go. Był na przeglądzie niedawno z Winylem, ale chcemy wykluczyć zdrowotne przyczyny takiej zmiany zachowania.
Krówka z kolei wczoraj wyjęła sobie z kartonu sweter, na którym Winyl również lubił spać, a na którym wcześniej nie koniecznie spała.
Strata kociego przyjaciela, jest dla tego który zostaje straszna, kiedy koty były ze sobą tak związane. Jeśli ktoś mówi, że koty są samotnikami, to nie ma bladego pojęcia o kotach.
Spał cały czas na kocyku Winyla, nie dawał go zabrać do prania - wyciągał go z kosza na brudy. Płakał. Siedział "na chlebek" i kiwał się na boki jak w chorobie sierocej. Trzy tygodnie temu dostał inną, mocniejszą obrożę antystresową - było ciut lepiej - tzn. przestał się kiwać na boki, ale nadał płakał siedząc na kocyku Winyla. Z Krówką w ogóle się nie bawi, przez co Krówka też chodzi smutna.
Tydzień temu weterynarz postanowił, że pomożemy mu farmakologią - dostaje od tygodnia Seronil i wydaje się, że jest ciut lepiej. Śpi nie "na chlebek", ale już normalnie, na boku, z wyciągniętymi łapkami. Lepsze efekty mają się pojawić po ok 3 tygodniach. Wtedy weźmiemy go na przegląd kota bo będzie prawdopodobnie możliwy bez usypiania go. Był na przeglądzie niedawno z Winylem, ale chcemy wykluczyć zdrowotne przyczyny takiej zmiany zachowania.
Krówka z kolei wczoraj wyjęła sobie z kartonu sweter, na którym Winyl również lubił spać, a na którym wcześniej nie koniecznie spała.
Strata kociego przyjaciela, jest dla tego który zostaje straszna, kiedy koty były ze sobą tak związane. Jeśli ktoś mówi, że koty są samotnikami, to nie ma bladego pojęcia o kotach.
nie mam popdisu
Bukanor, zadzwoń do mnie, jak będziesz umawiać wizytę. Pomogę go przytrzymać. Kto widział podawać kotu narkozę do badaniabukanor pisze:Diesel popadł w kocią depresję. Je, ale tylko tyle pozostało z jego aktywności. Od odejścia Winyla minęły dwa miesiące, i powinien już powoli się otrząsać, a było coraz gorzej. U weterynarza dostał szału, nie dało sie go przebadać.
Spał cały czas na kocyku Winyla, nie dawał go zabrać do prania - wyciągał go z kosza na brudy. Płakał. Siedział "na chlebek" i kiwał się na boki jak w chorobie sierocej. Trzy tygodnie temu dostał inną, mocniejszą obrożę antystresową - było ciut lepiej - tzn. przestał się kiwać na boki, ale nadał płakał siedząc na kocyku Winyla. Z Krówką w ogóle się nie bawi, przez co Krówka też chodzi smutna.
Tydzień temu weterynarz postanowił, że pomożemy mu farmakologią - dostaje od tygodnia Seronil i wydaje się, że jest ciut lepiej. Śpi nie "na chlebek", ale już normalnie, na boku, z wyciągniętymi łapkami. Lepsze efekty mają się pojawić po ok 3 tygodniach. Wtedy weźmiemy go na przegląd kota bo będzie prawdopodobnie możliwy bez usypiania go. Był na przeglądzie niedawno z Winylem, ale chcemy wykluczyć zdrowotne przyczyny takiej zmiany zachowania.
Krówka z kolei wczoraj wyjęła sobie z kartonu sweter, na którym Winyl również lubił spać, a na którym wcześniej nie koniecznie spała.
Strata kociego przyjaciela, jest dla tego który zostaje straszna, kiedy koty były ze sobą tak związane. Jeśli ktoś mówi, że koty są samotnikami, to nie ma bladego pojęcia o kotach.

"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Nie narkoza, ale "głupi jaś" - może źle się wyraziłam.
Dieselek jest kotem przekochanym, ale niedotykalskim dla ludzi. Dotykać go mogę tylko ja i trochę mąż- po głowie i trochę po grzbiecie. Przychodzi, łasi się, mruczy, ociera, przytula - ale na swoich warunkach, a dotknięcie brzuszka grozi amputacją ręki. Tak było do odejścia Winyla.
Obcy nie mogą go dotknąć w ogóle.
Weterynarza mam bardzo dobrego. Trafiłam do niego, kiedy nie mogłam sobie poradzić z Winylem i co weterynarz to z kotem było gorzej. Wyciągnął go wtedy prawie z tamtej strony, postawił na łapy, potem wyleczył gronkowca lekoopornego i mnóstwo rzeczy po drodze. Dba o padaczkową FIV-ową Krówkę. Ma rożne sposoby na niedotykalskie koty. Krówka też nie jest fanką wizyt u lekarza, ale standardowe sposoby na nią działają. Nie ułatwia sprawy brak fałdu skórnego na karku - Dieselka nie ma za co złapać, a do tego jest bardzo silnym kotem.
Kiedyś przyjechały do nas zakupy on-line , w drzwiach dostawca się rozpakowywał a z mieszkania wyżej zszedł pies bez smyczy. (Pani otwierała drzwi i puszczała psa samego na podwórko). Pies wsadził głowę przez uchylone drzwi i to był moment w Dieslu obudził się obrońca domu. Jednym susem z drugiego końca mieszkania zaatakował tego psa (wielkości owczarka niemieckiego). Mieliśmy problem z odciągnięciem go od tego psa, biedny pies, miał cały pysk i kark poszarpany. Ja też miałam całe ręce pogryzione i poszarpane zanim go uspokoiłam.
Wyjątkiem są dzieci - te mogą z nim robić wszystko.
Na ostatnim przeglądzie kota, gdzie był jeszcze z Winylem to do pobrania krwi trzymały go trzy osoby, zostały pogryzione i podrapane, ale dało radę. Tak samo kiedy miał robione testy na FIV - kropelka krwi potrzebna, a gabinet zdemolowany (robimy co jakiś czas kontrolnie przy okazji). USG brzuszka miał wtedy robione na "głupim jasiu". Wizyty staramy mu się ograniczać do minimum, żeby go nie stresować dodatkowo.
A teraz po odejściu Winyla jest jeszcze gorzej, w kota wstąpił demon u weterynarza. Trzy osoby go trzymały w rękawicach - ja, mąż i technik w gabinecie, a on dostał jakiegoś ataku furii. Odpuściliśmy, żeby mu krzywdy nie zrobić przypadkiem. Poczekamy, aż zadziała Seronil, miejmy nadzieję, że mu się na tyle poprawi psychicznie, że złość na lekarza będzie do opanowania. Był na przeglądzie całościowym kilka miesięcy temu, więc nie musimy się spieszyć z tym, aczkolwiek obserwuję go.
Biedny jest
Mamy teorię, że jakiś człowiek `(mężczyzna) musiał mu kiedyś zrobić straszną krzywdę i on to pamięta. U mnie w domu zawsze były zwierzaki i aż taką reakcję na obcych ludzi widziałam tylko u jednego pieska. Sunię, którą ktoś pobił, prawie odciął łapę i przywiązał do torów kolejowych. Moja mama znalazła tego pieska i zdążyła go odwiązać, zabrała do domu. Ten piesek był potem przekochany dla nas. Nie dawała się jednak dotykać po brzuchu dokładnie tak samo jak Dieselek – domu broniła z zaciekłością, a na obcych ludzi wychodził z niej diabeł. Nawet na weterynarza, którego akurat polubiła jak już poznała, ale kiedy ja głaskał - kiedy próbował zbadać, to próbowała odgryźć mu rękę.
Zastanawiamy się, czy dokocenie byłoby dobrym rozwiązaniem. Jest Krówka, ale to nie jest ten poziom zażyłości jaką miał z Winylem. Z Winylem spędził 12 lat. Diesel nawet odrzuca Krówkę, kiedy ta go zaczepia i chce się bawić, przez co Krówka też chodzi smutna.
Dieselek jest kotem przekochanym, ale niedotykalskim dla ludzi. Dotykać go mogę tylko ja i trochę mąż- po głowie i trochę po grzbiecie. Przychodzi, łasi się, mruczy, ociera, przytula - ale na swoich warunkach, a dotknięcie brzuszka grozi amputacją ręki. Tak było do odejścia Winyla.
Obcy nie mogą go dotknąć w ogóle.
Weterynarza mam bardzo dobrego. Trafiłam do niego, kiedy nie mogłam sobie poradzić z Winylem i co weterynarz to z kotem było gorzej. Wyciągnął go wtedy prawie z tamtej strony, postawił na łapy, potem wyleczył gronkowca lekoopornego i mnóstwo rzeczy po drodze. Dba o padaczkową FIV-ową Krówkę. Ma rożne sposoby na niedotykalskie koty. Krówka też nie jest fanką wizyt u lekarza, ale standardowe sposoby na nią działają. Nie ułatwia sprawy brak fałdu skórnego na karku - Dieselka nie ma za co złapać, a do tego jest bardzo silnym kotem.
Kiedyś przyjechały do nas zakupy on-line , w drzwiach dostawca się rozpakowywał a z mieszkania wyżej zszedł pies bez smyczy. (Pani otwierała drzwi i puszczała psa samego na podwórko). Pies wsadził głowę przez uchylone drzwi i to był moment w Dieslu obudził się obrońca domu. Jednym susem z drugiego końca mieszkania zaatakował tego psa (wielkości owczarka niemieckiego). Mieliśmy problem z odciągnięciem go od tego psa, biedny pies, miał cały pysk i kark poszarpany. Ja też miałam całe ręce pogryzione i poszarpane zanim go uspokoiłam.
Wyjątkiem są dzieci - te mogą z nim robić wszystko.
Na ostatnim przeglądzie kota, gdzie był jeszcze z Winylem to do pobrania krwi trzymały go trzy osoby, zostały pogryzione i podrapane, ale dało radę. Tak samo kiedy miał robione testy na FIV - kropelka krwi potrzebna, a gabinet zdemolowany (robimy co jakiś czas kontrolnie przy okazji). USG brzuszka miał wtedy robione na "głupim jasiu". Wizyty staramy mu się ograniczać do minimum, żeby go nie stresować dodatkowo.
A teraz po odejściu Winyla jest jeszcze gorzej, w kota wstąpił demon u weterynarza. Trzy osoby go trzymały w rękawicach - ja, mąż i technik w gabinecie, a on dostał jakiegoś ataku furii. Odpuściliśmy, żeby mu krzywdy nie zrobić przypadkiem. Poczekamy, aż zadziała Seronil, miejmy nadzieję, że mu się na tyle poprawi psychicznie, że złość na lekarza będzie do opanowania. Był na przeglądzie całościowym kilka miesięcy temu, więc nie musimy się spieszyć z tym, aczkolwiek obserwuję go.
Biedny jest
Mamy teorię, że jakiś człowiek `(mężczyzna) musiał mu kiedyś zrobić straszną krzywdę i on to pamięta. U mnie w domu zawsze były zwierzaki i aż taką reakcję na obcych ludzi widziałam tylko u jednego pieska. Sunię, którą ktoś pobił, prawie odciął łapę i przywiązał do torów kolejowych. Moja mama znalazła tego pieska i zdążyła go odwiązać, zabrała do domu. Ten piesek był potem przekochany dla nas. Nie dawała się jednak dotykać po brzuchu dokładnie tak samo jak Dieselek – domu broniła z zaciekłością, a na obcych ludzi wychodził z niej diabeł. Nawet na weterynarza, którego akurat polubiła jak już poznała, ale kiedy ja głaskał - kiedy próbował zbadać, to próbowała odgryźć mu rękę.
Zastanawiamy się, czy dokocenie byłoby dobrym rozwiązaniem. Jest Krówka, ale to nie jest ten poziom zażyłości jaką miał z Winylem. Z Winylem spędził 12 lat. Diesel nawet odrzuca Krówkę, kiedy ta go zaczepia i chce się bawić, przez co Krówka też chodzi smutna.
nie mam popdisu
Bez porozumienia z lekarzem nic mu nie dawaliśmy. Nosił czasem obróżki antystresowe, był okres gdzie Feliway był włączony do kontaktu. I to wystarczyło.
Do weterynarza jeździł zawsze z Winylem (Winyla braliśmy dla towarzystwa nawet, jeśli akurat jakimś cudem nie potrzebował wizyty). Jak widział, że Winylowi włos z głowy nie spada, to był nieco spokojniejszy.
Posypał się kocur zupełnie psychicznie teraz pod odejściu Winyla. Winyl odszedł niespodziewanie i gwałtownie. Oba były świadkami tego co się stało. Wiedzą, że Winyl nie wróci. Daliśmy im czas na pożegnanie, obwąchanie przyjaciela i czas na żałobę. Krówka wraca do siebie, a Dieselek nie. Ale między nimi była niesamowita kocia więź.
Lekarz widział na własne oczy jego napad furii, widział ich wcześniej razem i zdecydował, że trzeba mu już pomóc lekami. W tej chwili od tygodnia Dieselek dostaje Seronil, czyli fluoksetynę 5 mg raz na dobę. Widoczne efekty mają być po ok. 2-3 tygodniach.
Do weterynarza jeździł zawsze z Winylem (Winyla braliśmy dla towarzystwa nawet, jeśli akurat jakimś cudem nie potrzebował wizyty). Jak widział, że Winylowi włos z głowy nie spada, to był nieco spokojniejszy.
Posypał się kocur zupełnie psychicznie teraz pod odejściu Winyla. Winyl odszedł niespodziewanie i gwałtownie. Oba były świadkami tego co się stało. Wiedzą, że Winyl nie wróci. Daliśmy im czas na pożegnanie, obwąchanie przyjaciela i czas na żałobę. Krówka wraca do siebie, a Dieselek nie. Ale między nimi była niesamowita kocia więź.
Lekarz widział na własne oczy jego napad furii, widział ich wcześniej razem i zdecydował, że trzeba mu już pomóc lekami. W tej chwili od tygodnia Dieselek dostaje Seronil, czyli fluoksetynę 5 mg raz na dobę. Widoczne efekty mają być po ok. 2-3 tygodniach.
nie mam popdisu