SonGoku

Nasi podopieczni szczęśliwie wyadoptowani :)

Moderatorzy: crestwood, Migotka

warner
Posty: 112
Rejestracja: 15 maja 2023, 20:40
Lokalizacja: Poznań

Post autor: warner »

jankers pisze:urzekła mnie Wasza historia. Super, że będziecie związani razem, na dobre i na złe, w szczęściu i nieszczęściu, w zdrowiu i chorobie, poprzez umową adopcyjną :: Tylko po podpisaniu umowy proszę o dalsze info raz na jakiś czas co u Was :)
Umowa związująca na stałe :love:
Dalsze info na pewno będzie się pojawiało, ten kot jest zbyt cudowny, by pozbawić Was nowin z jego dalszego, szczęśliwego życia :cool:
warner
Posty: 112
Rejestracja: 15 maja 2023, 20:40
Lokalizacja: Poznań

Post autor: warner »

Mały (wielki!) update:

Goku od dzisiaj zostaje ze mną już na stałe :banan: ❤️
warner
Posty: 112
Rejestracja: 15 maja 2023, 20:40
Lokalizacja: Poznań

Post autor: warner »

Od dłuższego już czasu dzielę się z Wami falą pozytywnych rzeczy, dziejących się w życiu Goku. Niestety dzisiaj tak nie będzie.

Wczoraj rano Songo wszedł do sypialni w sposób gwałtowny, całkowite przeciwieństwo codziennego rytuału. Wyczulona na wszelkie oznaki niepokojącego zachowania, od razu wyskoczyłam z łóżka, zobaczyć co się dzieje. Widok, który napotkałam, był ostatnim jaki w ogóle pojawiłby się w mojej głowie. Lewa tylna nóżka ciągnęła się za nim bezwładnie. Drugą delikatnie się wspierał, oddech znacznie przyspieszony. Niezwłocznie popędziłam z nim do weterynarza. Trafił do dr Agaty poza kolejką, jako pilny przypadek. Natychmiast zostały zrobione mu badania - usg, ekg, zmierzono temperaturę, która wyniosła zaledwie 36,1.. RTG nie wykazało żadnych niepojących zmian, morfologia i serducho również wyglądały dobrze. W USG widoczny był ograniczony przepływ krwi w tętnicy biodrowej wewnętrznej, ciepłota kończyn obniżona, opuszki blade. Nastąpiło porażenie kończyny miedniczej lewej oraz niedowład kończyny prawej.

Nie do końca można było ustalić, co dokładnie się dzieje, wszystkie wykonane badania nie wykazały zmian, oprócz samego USG, które wraz z zimnymi łapkami mogą wskazywać na zakrzepicę zatorową. Przyjęto go na szpitalik, rozpoczęto leczenie w kierunku zakrzepicy, dostał leki przeciwbólowe oraz przeciwzakrzepowe, poddano go płynoterapii, tlenoterapii i dogrzewano, by podnieść temperaturę.

Czekanie na jakiekolwiek wieści było dla mnie katorgą, trudno więc wyobrazić sobie, co musiał czuć on, przestraszony, osłabiony, po raz kolejny na granicy śmierci.. Popołudniu dostałam telefon, który choć trochę ukoił mój strach o niego. Temperatura wzrosła, załatwił się trzy razy, w południe nawet zaczął wracać do swojego prawdziwego "ja", czyt. kilka razy syczał na personel, wymachiwał łapką i leżąc wygodnie, obserwował wszystkich wzrokiem pragnącym zemsty. Pod wieczór mogłam go w końcu odebrać, potwierdziło się, że stan stał się bardziej stabilny, dostałam zastrzyk do wykonania w domu i jeszcze jeden lek do podania doustnie. Po przyjeździe do domu od razu wydawał się żywszy, świadomy i reaktywny na otoczenie. Urządziłam mu cichy, przysłonięty kącik, gdzie do rana leżał wygodnie, spokojnie liżąc futrzaste ciałko.

Dziś rano został ponownie odstawiony na cały dzień do szpitalika. Przy porannym sprawdzeniu stanu, dr Agata była zadowolona z postępu, temperatura ustabilizowała się, już na początku ją osyczał, zasikał również transporterek, z czego w tym przypadku się bardzo cieszę. Został zabrany na dalsze leczenie, a moje serducho odetchnęło nieco z ulgi, wiedząc, że ten mały, wojowniczy kocur znów nie poddaje się i udowadnia jak silną ma wolę życia. Jutro czeka nas kolejny pobyt w szpitaliku.

Na dzień dzisiejszy czekamy aż leki zaczną działać, z nóżkami niestety na razie nie ma progresu, ale sam stan ogólny jest zadowalający i ogromnie wierzę, że tak pozostanie. Jest już umówiony na echo serca, choć możliwe, że nie znajdziemy samej przyczyny.

Ta sytuacja pokazała również, jak Goku otworzył się na mnie, w końcu czerpiąc komfort i poczucie bezpieczeństwa z mojego towarzystwa. W dniu wydarzenia, jak tylko usłyszał, że się obudziłam, wpadł do pokoju, chowając się jak najbliżej łóżka. Mogłam z nim zrobić wszystko - nosić na rękach, podnosić, przekładać, asystować przy badaniach, dzięki czemu był grzeczny, wszystko to przebiegało w spokoju. O dziwo, po powrocie do swojego Songowego "ja" żadna z tych rzeczy się nie zmieniła. Ani razu na mnie nie zasyczał, tak jak w przypadku personelu przychodni, dalej mogę robić przy nim wszystko, dzielnie znosi zastrzyki i podawanie leku. Jakby całkowicie mi zaufał, wiedząc, że go nie skrzywdzę. W całej tej okropnej sytuacji, właśnie ta rzecz rozczuliła mnie najbardziej. Poczucie, że w końcu w swoim życiu odważył się całkowicie otworzyć na człowieka i jego pomoc.

Ten kot nie miał w życiu łatwo, kilka razy otarł się o śmierć, ale zawsze wygrywał. Mocno wierzę, że będzie tak i tym razem, ale proszę, trzymajcie za niego kciuki najmocniej jak potraficie.
Awatar użytkownika
crestwood
Posty: 1765
Rejestracja: 03 wrz 2020, 19:50
Lokalizacja: Poznań

Post autor: crestwood »

:cry: :cry: :cry:
Z całych sił trzymam kciuki za Was.
Awatar użytkownika
Niebieska
Posty: 7482
Rejestracja: 13 paź 2017, 17:44
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Niebieska »

Kciuki zaciśnięte :pociesza:
Awatar użytkownika
Cotleone
Posty: 2820
Rejestracja: 11 maja 2015, 18:37
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Cotleone »

Biedny kicio. Trzymam kciuki! Oby już było tylko lepiej.
Mruczenie jest bardzo ważne. Mruczenie wygrywa za każdym razem. (T. Pratchett)
Awatar użytkownika
Migotka
Posty: 1968
Rejestracja: 01 wrz 2019, 15:05
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Migotka »

Będzie dobrze, to w końcu wojownik! Mocno trzymamy kciuki!
Awatar użytkownika
Nuria
Posty: 636
Rejestracja: 18 paź 2016, 13:39
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Nuria »

Trzymajcie się obydwoje :hug: Songo, nie poddawaj się!
ODPOWIEDZ