Luntrus
Moderatorzy: airam, crestwood, Rita, Migotka
Za nami kolejna kontrola. Oczka są już bardzo ładne, spojówki blade, bez rozpulchnienia. Nosek cały czas zakatarzony mocno, więc kolejny raz Luniek miał wykonany flushing nozdrzy - podczas płukania wyszło bardzo dużo wydzieliny. Osłuchowo jest poprawa, ale nadal słyszalny jest szmer zaostrzony na szczycie wdechu. Gardło goi się ładnie, obrzęk zszedł, ale węzły chłonne podżuchwowe są dalej powiększone.
Leki póki co bez zmian do końca miesiąca: dwa razy dziennie dwa rodzaje antybiotyków plus leki przeciw zapalne, nebulizacje rano i wieczorem, dodatkowo suplementy odpornościowe i prebiotyki, a oczka kropimy już tylko raz dziennie. Od marca zmieniamy antybiotyki na lek immunomodulujący.
Największym problemem był brak apetytu, od kilku dni Luniek na szczęście zaczął się interesować jedzeniem, ale tylko takim intensywnie pachnącym. W jedzeniu ratowały nas suche chrupki i podgrzane filetówki. Ileż to się nakombinowaliśmy, żeby kociak zaczął cokolwiek jeść. Od wczoraj Luniek czuje się wyraźnie lepiej i przy wsparciu leku na pobudzenie apetytu zaczął jeść ponownie karmę bytową wysokiej jakości. Uff.
Ku mej wielkiej radości wczoraj przyszedł do mnie na głaski pierwszy raz od czasu choroby. Słyszeć jego mruczenie po tak długim czasie smarkania, charkania lub ciszy - bezcenne. Tak mu brakowało bliskości, że z kolan zejść nie chciał.
Choroba Luntka uświadomiła mi, jak bardzo jestem z niego dumna - przy całej jego nieobsługiwalności, której zawsze się obawiałam - Luniek pokazał, że razem możemy zrobić wszystko, że nie muszę się bać, bo jak coś się dzieje to i tak damy radę, a on ufa i będzie grzecznym kotkiem przy wszelkich niezbędnych czynnościach. Kocia mądrość po raz kolejny mnie zaskakuje.
Inhalujemy się:
https://www.youtube.com/watch?v=qNjPOdi ... d&index=37
a zaraz po odpoczywamy:
https://www.youtube.com/watch?v=gk12hCT ... d&index=38
Leki póki co bez zmian do końca miesiąca: dwa razy dziennie dwa rodzaje antybiotyków plus leki przeciw zapalne, nebulizacje rano i wieczorem, dodatkowo suplementy odpornościowe i prebiotyki, a oczka kropimy już tylko raz dziennie. Od marca zmieniamy antybiotyki na lek immunomodulujący.
Największym problemem był brak apetytu, od kilku dni Luniek na szczęście zaczął się interesować jedzeniem, ale tylko takim intensywnie pachnącym. W jedzeniu ratowały nas suche chrupki i podgrzane filetówki. Ileż to się nakombinowaliśmy, żeby kociak zaczął cokolwiek jeść. Od wczoraj Luniek czuje się wyraźnie lepiej i przy wsparciu leku na pobudzenie apetytu zaczął jeść ponownie karmę bytową wysokiej jakości. Uff.
Ku mej wielkiej radości wczoraj przyszedł do mnie na głaski pierwszy raz od czasu choroby. Słyszeć jego mruczenie po tak długim czasie smarkania, charkania lub ciszy - bezcenne. Tak mu brakowało bliskości, że z kolan zejść nie chciał.
Choroba Luntka uświadomiła mi, jak bardzo jestem z niego dumna - przy całej jego nieobsługiwalności, której zawsze się obawiałam - Luniek pokazał, że razem możemy zrobić wszystko, że nie muszę się bać, bo jak coś się dzieje to i tak damy radę, a on ufa i będzie grzecznym kotkiem przy wszelkich niezbędnych czynnościach. Kocia mądrość po raz kolejny mnie zaskakuje.
Inhalujemy się:
https://www.youtube.com/watch?v=qNjPOdi ... d&index=37
a zaraz po odpoczywamy:
https://www.youtube.com/watch?v=gk12hCT ... d&index=38
Ostatnia Luntkowa kontrola wykazała, że Luniasek jest już zdrowym kotkiem! Udało się nam pokonać ostre zapalenie płuc! Trudne i długie, bo ponad miesięczne leczenie wreszcie możemy zakończyć. Luniek odetchnął z ulgą, bo już pod koniec miał serdecznie dość podawania leków i inhalacji. Teraz wspieramy jego odporność lizyną i betaglukanem, żeby się kociak zregenerował. Trochę muszę się namęczyć, żeby suplementy zjadał z karmą, ale nie chcę go znów stresować podawaniem ich do pysia.
Za ok miesiąc przed nami usuwanie guza...
Niestety jego stan psychiczny jest groszy - łapanie, podawanie leków, inahalowanie zestresowały kotka na tyle, że teraz przy jakimkolwiek ruchu człowieka czuje się niepewnie i ucieka. Dnie i noce spędza zasadniczo w szafie z ubraniami, wychodzi tylko do kuwety i na jedzenie. Jak mnie widzi to na szczęście mimo wszystko się nie obawia, dalej mnie kocha i się mizia, a także ucina sobie publiczne drzemki wygrzewając się w słońcu (co kocha ponad wszystko). Mam nadzieję, że uda się mi ponownie wypracować jego równowagę emocjonalną.

Za ok miesiąc przed nami usuwanie guza...
Niestety jego stan psychiczny jest groszy - łapanie, podawanie leków, inahalowanie zestresowały kotka na tyle, że teraz przy jakimkolwiek ruchu człowieka czuje się niepewnie i ucieka. Dnie i noce spędza zasadniczo w szafie z ubraniami, wychodzi tylko do kuwety i na jedzenie. Jak mnie widzi to na szczęście mimo wszystko się nie obawia, dalej mnie kocha i się mizia, a także ucina sobie publiczne drzemki wygrzewając się w słońcu (co kocha ponad wszystko). Mam nadzieję, że uda się mi ponownie wypracować jego równowagę emocjonalną.
Luniek zdrowotnie jest w miarę stabilny, choć okresowo pojawia się wyciek z oczka bądź katarek. Pojawiliśmy się więc na kontroli, a kocurek dostał zalecenia inhalacji na kilka dni plus lek przeciw zapalny. Sytuacja się unormowała, choć wyciek z oczka czasem się jeszcze pojawia. Luntka suplementuję więc betaglukanem i lizyną, żeby podnieść mu odporność. O ile z betaglukanem nie ma problemu, to żeby Luniek lizynę zechciał spożyć z karmą, musze się mocno napracować smakołykami. Za wszelką cenę unikam łapania Luntka na podawanie suplementu, przyda mu się odpoczynek od tej stresującej czynności. Długie leczenie odcisnęło na nim piętno, kiedy tylko Luniek słyszy otwieranie szafki z suplami i lekami, w sekundę znika i siedzi schowany pod kanapą lub w szafie. Mam nadzieję, że ten strach minie szybciej niż później.
Jeśli chodzi o guz, który miał być usuwany... guz zniknął samoistnie, nie ma po nim najmniejszego śladu. Wymacywałam milimetr po milimetrze brzuch, nogi, boki Luntka, czy może się guz gdzieś nie przesunął. Nie ma go. Lekarz także nie znalazła jego pozostałości. Prawdopodobnie był to jakiś odczyn zapalny / ropień, skojarzony jako mięsak, który po długim i szerokim leczeniu zapalenia płuc także zareagował na podawanie leki.
Tymczasem Luntrusik korzysta, kiedy tylko się da, i chętnie wygrzewa swoją słodką dupkę w słoneczku:

Jeśli chodzi o guz, który miał być usuwany... guz zniknął samoistnie, nie ma po nim najmniejszego śladu. Wymacywałam milimetr po milimetrze brzuch, nogi, boki Luntka, czy może się guz gdzieś nie przesunął. Nie ma go. Lekarz także nie znalazła jego pozostałości. Prawdopodobnie był to jakiś odczyn zapalny / ropień, skojarzony jako mięsak, który po długim i szerokim leczeniu zapalenia płuc także zareagował na podawanie leki.
Tymczasem Luntrusik korzysta, kiedy tylko się da, i chętnie wygrzewa swoją słodką dupkę w słoneczku:
Lunieczek rozkwita na wiosnę. Kotek czuje się dobrze, choć zaczęło mu łzawić jedno oczko, a czasem jak psiknie to mamy glut z nosa. Szybko wdrożyliśmy lizynę na odporność i jest ciut lepiej.
Luniek praktykuje filozofię slow life. Wygrzewa się w słoneczku, poddaje się głaskaniu i czesaniu, nawołuje, kiedy zbyt długo ulubiony człowieka przebywa poza zasięgiem wzorku.
Lunias zaczął wybrzydzać ostatnimi czasy mocno przy AC i kupy tez pozostawiały sporo do życzenia, na szczęście po zmianie karmy urobek wrócił do pożądanego kształtu i konsystencji, a Lunieczek znów wylizuje miseczkę do czysta.
Zrobiliśmy kolejny krok w zabawie - Luniek zaczął się interesować zabawkami interaktywnymi i ich ogarnianiem. Wyszukiwanie i wyciąganie smaczków udaje mu się fantastycznie!
Niesamowite widzieć Luntkową przemianę na przestrzeni kilku lat w DT z dzika do miziaczka, który chętnie uczy się nowych rzeczy i buduje swoją pewność siebie i rozkwita cały czas. Jestem z niego ogromnie dumna!

Luniek praktykuje filozofię slow life. Wygrzewa się w słoneczku, poddaje się głaskaniu i czesaniu, nawołuje, kiedy zbyt długo ulubiony człowieka przebywa poza zasięgiem wzorku.
Lunias zaczął wybrzydzać ostatnimi czasy mocno przy AC i kupy tez pozostawiały sporo do życzenia, na szczęście po zmianie karmy urobek wrócił do pożądanego kształtu i konsystencji, a Lunieczek znów wylizuje miseczkę do czysta.
Zrobiliśmy kolejny krok w zabawie - Luniek zaczął się interesować zabawkami interaktywnymi i ich ogarnianiem. Wyszukiwanie i wyciąganie smaczków udaje mu się fantastycznie!
Niesamowite widzieć Luntkową przemianę na przestrzeni kilku lat w DT z dzika do miziaczka, który chętnie uczy się nowych rzeczy i buduje swoją pewność siebie i rozkwita cały czas. Jestem z niego ogromnie dumna!
Opiekunowie z DT wybrali się na dłuższy urlop i koty zostały pod opieką dochodzącą petsitterów - zupełnie obcych im osób. Obawiałam się o Luntka, jak poradzi sobie z naszą dłuższą nieobecnością, tym bardziej, że wizytę zapoznawczą z petsitterami spędził pod kanapą - niestety obce osoby nadal budzą w nim strach. Pierwsze dwa dni Luniek trzymał spory dystans i ostrożnie przemykał do miseczki z jedzeniem obserwując, czy aby na pewno człowiek jest w bezpiecznej odległości. Na szczęście nasza praca nad zaufaniem i odwagą nie poszła na marne i Lunieczek na tyle zaakceptował nowe twarze, że zwyczajowo domagał się jedzenia krzycząc, że człowiek za wolno nakłada karmę. Co więcej, Luniek przyjmował także głaski i brał udział w zabawach z człowiekiem. Kolejny sukces z Luntkiem zaliczony.



Luntrusik ma się całkiem dobrze, choć widać, że upały są dla niego męczące. Dnie spędza na drzemkach w miejscach chłodniejszych, ciemniejszych. Jego ulubione miejsce to krzesło pod stołem lub leżenie na podłodze z płytek pod stołem. Ożywia się dopiero, kiedy po południu wracam z pracy. Wtedy jako pierwszy czeka pod drzwiami aż wejdę do domu i otrzyma solidną porcję głasków
Apetyt na szczęście mu dopisuje, a do karmy dolewam mu trochę więcej wody niż zawsze, żeby mieć pewność, że przy tych temperaturach będzie odpowiednio nawodniony. Wieczorami Luntek chętnie wygląda na taras (oczywiście osiatkowany), gdzie jest trochę przyjemniej i chłodniej, choć na sam taras boi się wejść. Może jeszcze się przekona, że tam też może spokojnie odpoczywać, jak reszta kotów.

P.S. Czarnemu i ruchliwemu Luntkowi niezwykle ciężko zrobić fajne fotki, albo na zdjęciu jest czarna smuga, albo czarna kula z bursztynowymi oczami... :/

P.S. Czarnemu i ruchliwemu Luntkowi niezwykle ciężko zrobić fajne fotki, albo na zdjęciu jest czarna smuga, albo czarna kula z bursztynowymi oczami... :/
Luniek lubi jeść. Z tego powodu podczas karmienia kotów uważam, żeby po zjedzeniu swojej porcji nie odwiedzał misek innych kotów. Nie chciałabym, żeby stał się kulą na cienkich nóżkach. Czasem w ramach urozmaicenia jedzenia, kiedy w kramie jest dużo galaretki, podaję Luntkowi jedzenie rozsmarowane na macie. Chłopak ma frajdę i widać, że chętnie przyjmuje takie atrakcje.
https://www.youtube.com/watch?v=DZIW9fY ... d&index=44
https://www.youtube.com/watch?v=DZIW9fY ... d&index=44
Luniek wybiera się na półroczny przegląd zdrowotny, niestety kocurrro bardzo tego nie lubi, ale musi dla jego dobra. Ostatni zdarzyło mu się zakaszleć kilka razy, a raz psiknął gęstym, białym glutem, więc od razu zobaczymy, czy jakaś infekcja nie zaczyna go dopadać. Immunostymulanty mamy już wdrożone.
Ostatni czas nie jest dobry dla Lunieczka. Chorzy rezydenci, którzy mają już dość ciągłego łapania i podawania leków, wyładowują swoją frustrację na wrażliwym Lunieczku. Luniek nie jest kotkiem konfliktowym, więc syczy, ucieka i chowa się pod kanapą. Chyba że jestem w pobliżu, wtedy przybiega po pomoc do mnie.
Choć z drugiej strony jeśli chodzi o jedzenie to nie boi się wtedy nikogo. Kiedy Nutka skończyła już swoją porcję jedzonka i podeszła do jedzącego Luntka, ten zawarczał ostrzegawczo i pacnął ją w łepek. Nikt nie będzie mu wyjadał z JEGO miseczki!
Na szczęście bilans wychodzi pozytywny i Luniek większość dnia cziluje. A co lubi najbardziej? Wygrzewać się w promieniach słońca, pielęgnując swoje puchate futerko:
https://www.youtube.com/watch?v=ZA-zR8E ... d&index=45
Ostatni czas nie jest dobry dla Lunieczka. Chorzy rezydenci, którzy mają już dość ciągłego łapania i podawania leków, wyładowują swoją frustrację na wrażliwym Lunieczku. Luniek nie jest kotkiem konfliktowym, więc syczy, ucieka i chowa się pod kanapą. Chyba że jestem w pobliżu, wtedy przybiega po pomoc do mnie.
Choć z drugiej strony jeśli chodzi o jedzenie to nie boi się wtedy nikogo. Kiedy Nutka skończyła już swoją porcję jedzonka i podeszła do jedzącego Luntka, ten zawarczał ostrzegawczo i pacnął ją w łepek. Nikt nie będzie mu wyjadał z JEGO miseczki!
Na szczęście bilans wychodzi pozytywny i Luniek większość dnia cziluje. A co lubi najbardziej? Wygrzewać się w promieniach słońca, pielęgnując swoje puchate futerko:
https://www.youtube.com/watch?v=ZA-zR8E ... d&index=45
Luntrusik już po kontroli, która odbyła się na początku grudnia. Stan zdrowia kotka jest dobry. Osłuchowo w porządku, wyniki krwi poprawne - typowe dla kota FIV+, USG także ok, jedynie wykonane RTG lewobocznie klatki piersiowej pokazało cechy zapadu tchawicy w przedpiersiu, dodatkowo widoczne są obszary zagęszczeń w płatach odczaszkowych oraz zaostrzone obraz drzewa oskrzelowego - cechy zapadalności tchawicy oraz bronchitis chronica. Badanie zostało wykonane przez okazjonalny kaszel, który czasem Luntka męczy. Mamy zalecenie codziennej inhalacji solą fizjologiczną z dodatkiem NEBUCann, który działa przeciwzapalnie. Zalecona kontrola po miesiącu inhalacji. Niestety łapanie do inhalacji stresuje Luntka, który ostatnio nie ma łatwego życia przez chorą rezydentkę, której zdarza się wyładować frustrację na niewinnym Luntrusiku. Ale jakoś musimy sobie poradzić. Oby inhalacje przyniosły poprawę, a Luntek czuł się pod każdym względem lepiej.
Re: Luntrus
Zalecenie codziennej inhalacji solą fizjologiczną z dodatkiem NEBUCann, który działa przeciwzapalnie, okazało się tragedią dla Luntka. Nie pod względem fizycznym, a psychicznym. Codzienne łapanie do inhalacji stresowało Luntka na tyle, że kocur zamieszkał w szafie i wychodził z niej tylko na jedzenie i załatwianie potrzeb fizjologicznych. Po 2 tygodniach Luntkowej męki zaniechaliśmy inhalacji i oczekujemy wizyty kontrolnej. Efekt tych kilku inhalacji jest - Luntek nie kaszle i czuje się dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie konieczne wznowienie stresujących terapii dla kocurka.

Re: Luntrus
Epizody kaszlu u Luntka raczej zażegnane, pojawia się sporadycznie raz na jakiś czas jedno kaszlnięcie. Ale kontrolę kocurka i tak odbędziemy na pewno, żeby potwierdzić, czy wszystko jest dobrze.
Ostatnio całe kocie stado zostało dwukrotnie odrobaczone, ponieważ u Ahsoki i rezydenta Steven znaleźliśmy nicienie. Kolejne czeka wszystkie koty za miesiąc. Luntek dalej bardzo boi się łapania. Ucieka, warczy, syczy, paca łapką. Na szczęście mamy opracowaną technikę wyciągania go z ukrycia przez ręcznik, żeby nas nie pogryzł. Luntek owinięty w ręczniku to aniołek, grzecznie połyka wszystkie leki i nie walczy z ich podawaniem. Po ostatnim odrobaczaniu czuł się gorzej, nie zjadł nawet kolacji, ale rano stawił się na śniadanko i prosił o dokładkę, żeby nadrobić stracone kalorie.
Na Luntka szczęście pojawia się coraz więcej słonecznych dni, z czego kotek chętnie korzysta i łapie ciepłe promienie słońca całym sobą

Ostatnio całe kocie stado zostało dwukrotnie odrobaczone, ponieważ u Ahsoki i rezydenta Steven znaleźliśmy nicienie. Kolejne czeka wszystkie koty za miesiąc. Luntek dalej bardzo boi się łapania. Ucieka, warczy, syczy, paca łapką. Na szczęście mamy opracowaną technikę wyciągania go z ukrycia przez ręcznik, żeby nas nie pogryzł. Luntek owinięty w ręczniku to aniołek, grzecznie połyka wszystkie leki i nie walczy z ich podawaniem. Po ostatnim odrobaczaniu czuł się gorzej, nie zjadł nawet kolacji, ale rano stawił się na śniadanko i prosił o dokładkę, żeby nadrobić stracone kalorie.
Na Luntka szczęście pojawia się coraz więcej słonecznych dni, z czego kotek chętnie korzysta i łapie ciepłe promienie słońca całym sobą

Re: Luntrus
Co cieszy najbardziej w byciu domem tymczasowym? Świadomość pozytywnych zmian u własnego podopiecznego. Luntrus jest z nami już 4,5 roku. W tym czasie zmienił się ogromnie biorąc pod uwagę, że był kotkiem bardzo strachliwym, który swoją niepewność wyrażał warczeniem, syczeniem i biciem.
Otóż od kilku dni Luntek się bawi!!! Bawi się tak naprawdę. Bawi się nieskrępowanie. Sam inicjuje, wybiega za wędką z piórkami, chętnie łapie je pyszczkiem i próbuje zamordować XD. W nocy miewa też głupaweczki. Budzi nas tupot jego galopów i śmieszne miauki. Nie wiem, o czym tak głośno gada w środku nocy, ale ma wiele do powiedzenia.
Po ponad 4 latach wspólnej pracy i budowaniu w nim poczucia bezpieczeństwa mamy 10-letniego Luntka, który wydaje się przeżywa drugą młodość i cieszy się niczym kociak na wszelkie zabawy.
Otóż od kilku dni Luntek się bawi!!! Bawi się tak naprawdę. Bawi się nieskrępowanie. Sam inicjuje, wybiega za wędką z piórkami, chętnie łapie je pyszczkiem i próbuje zamordować XD. W nocy miewa też głupaweczki. Budzi nas tupot jego galopów i śmieszne miauki. Nie wiem, o czym tak głośno gada w środku nocy, ale ma wiele do powiedzenia.
Po ponad 4 latach wspólnej pracy i budowaniu w nim poczucia bezpieczeństwa mamy 10-letniego Luntka, który wydaje się przeżywa drugą młodość i cieszy się niczym kociak na wszelkie zabawy.