Różne zawirowania życiowe sprawiły, że dość długo się nie odzywaliśmy. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że jedyne stałe w życiu w ostatnim czasie to praca i koty.
Mina ma się dobrze - ze swymi zwykłymi słabościami - zaliczyliśmy zapalenie dróg oddechowych i antybiotykoterapię. Już po sprawie, ale nawracanie problemów na tym tle jest zastanawiające i niepokojące. Padła sugestia, że być może przyczyną są zęby, na których nagromadził się już spory osad.
Nawracają też problemy jelitowe. Udaje nam się trzymać jaką taką stabilność przez konsekwentne trzymanie diety opartej na koninie i małej ilości ryb. Gdy w kuwecie zaczyna być nienajlepiej, włączamy Coloceum i jakoś nam się udaje. Kontrolnie jednak zawiozłam na badanie próbkę kału Miny i okazało się, że niestety znów namnożyły się Clostridia. Weterynarze sugerują, by wykonać u niej przeszczep kału od zdrowego dawcy. Taki zabieg jednak jest przeprowadzany w narkozie z uwagi na fakt, że zwierzak musi leżeć kompletnie nieruchomo, by przez przypadek nie doszło do perforacji jelita przy wprowadzaniu przeszczepu. Do tej pory nie bardzo brałam to rozwiązanie pod uwagę przez wzgląd na ryzyko związane z narkozą. Antybiotykoterapia od czasu do czasu wydawała się jednak mniejszym zagrożeniem. Teraz jednak, kiedy na horyzoncie i tak pojawia się konieczność oczyszczenia zębów, zaczynam myśleć także o rozwiązaniu problemów jelitowych za jednym razem. Możne te kwestie połączyć za jedną narkozą.
Behawioralnie Mina zmieniła się w naprawdę fajnego kota. Zajęło jej to trochę czasu, ale więź z człowiekiem cały czas się pogłębia. Mina się rozgadała i jest o wiele mniej płochliwa. Nadal jednak mam poczucie stąpania po cienkim lodzie i nie ryzykuję podawania tabletek do pysia (stąd Coloceum w paście) - Mina na ogół zjada niezbędne w danym momencie leki ze smaczkiem. Smaczki jednak też nie są optymalnym rozwiązaniem dla jej jelit, stąd opieka w tym zakresie jest dość trudna. Jeśli nie chcę zawieść jej zaufania, jeszcze przez długi czas nie mogę jej nic wciskać palcem do gardła. Widząc jednak jakie postępy robi, jestem pewna, że kiedyś będzie to możliwe. Im głębsza więź z człowiekiem, tym na więcej można sobie pozwolić bez utraty zaufania.
Mina ma się dobrze - ze swymi zwykłymi słabościami - zaliczyliśmy zapalenie dróg oddechowych i antybiotykoterapię. Już po sprawie, ale nawracanie problemów na tym tle jest zastanawiające i niepokojące. Padła sugestia, że być może przyczyną są zęby, na których nagromadził się już spory osad.
Nawracają też problemy jelitowe. Udaje nam się trzymać jaką taką stalibiność przez konsekwetne trzymanie diety opartej na koninie i małej ilości ryb. Gdy w kuwecie zaczyna być nienajlepiej, włączamy Coloceum i jakoś nam się udaje. Kontrolnie jednak zawiozłam na badanie próbkę kału Miny i niestety znów namnożyły się Clostridia. Weterynarze sugerują, by wykonać u niej przeszczep kału od zdrowego dawcy. Taki zabieg jednak jest przeprowadzany w narkozie z uwagi na fakt, że zwierzak musi leżeć kompelnie nieruchomo, by przez przypadek nie doszło do perforacji jelita przy wprowadzaniu przeszczepu. Do tej pory nie bardzo brałam to rozwiązanie pod uwagę przez wzgląd na ryzyko związane z narkozą. Antybiotykoterapia od czasu do czasu wydawała się jednak mniejszym zagrożeniem. Teraz jednak, kiedy na horyzoncie i tak pojawia się konieczność oczyszczenia zębów, zaczynam myśleć także o rozwiązaniu problemów jelitowych za jednym razem. Możne te kwestie połączyć za jedną narkozą.
Behawioralnie Mina zmieniła się w naprawdę fajnego kota. Zajęło jej to trochę czasu, ale więź z człowiekiem cały czas się pogłębia. Mina się rozgdała i jest o wiele mniej płochliwa. Nadal jednak mam poczucie stąpania po cienkim lodzie i nie ryzykuję podawania tabletek do pysia (stąd Coloceum w paście) - Mina na ogół zjada niezbędne w danym momencie leki ze smaczkiem. Smaczki jednak też nie są optymalnym rozwiązaniem dla jej jelit, stąd opieka w tym zakresie jest dość trudna. Jeśli nie chcę zawieść jej zaufania, jeszcze przez długi czas nie mogę jej nic wciskać palcem do gardła. Widząc jednak jakie postępy robi, jestem pewna, że kiedyś będzie to możliwe. Im głębsza więź z człowiekiem, tym na więcej można sobie pozwolić bez utraty zaufania.
Mina w tej chwili nie jest już kotem naszafowym, jakim kiedyś była. Teraz sypia w różnych punktach mieszkania na porozkładanych dla kotów posłankach. Szafy oczywiście nadal odwiedza, ale widać, że jest dużo bardziej wyluzowana i spokojna. Mam też wrażenie, że odzyskała radość życia - po śmierci Liska nieco przygasła. Do tej pory też z żadnym kotem nie nawiązała takiej relacji, jak z nim. Czasem pobawi się z Thorgalem lub(i) Kanso, ale pozostałe koty jedynie toleruje.
