W stosunku do kotów dorosłych plan był prosty: złapać - wysterylizować -wypuścić. Życie, jak to często bywa, zweryfikowało plany. Owszem, udało się kilka kotek wypuścić, ale z dwoma kotami pojawił się problem - były zbyt chore, aby zrealizować plan.
Malinka, zwana również Nefi urodziła kociaki pod balkonem. Niestety była w takim stanie, że nie dała rady maluchów wykarmić. Maluchy przygarnęła inna kotka. A Malinkę zbierałam spod balkonu jak szmatkę. Dzika kotka nie miała siły nawet wstać.
W pierwszym momencie podejrzewaliśmy, że konieczna będzie eutanazja. Skrajne odwodnienie, martwica części języka, wysoka gorączka. Jednak wyniki krwi okazały się dobra, a kotka po kilku kroplówkach i lekach odzyskała siły i zaczęła jeść.
Niestety nadal nie jest dobrze. Kotka trafiła do nas na początku sierpnia, od samego początku jest pod opieką weterynarza, jednak ciągle nie udało się jej wyleczyć

Kotka w czasie leczenia, wycierania smarków, wizyt u weta całkowicie się oswoiła.
Postanowiliśmy jej nie wypuszczać pod blok, tylko znaleźć jej kochający domek. Najpierw musimy ją jednak wyleczyć.
A oto i ona:
Podczas jednej z pierwszych wizyt u weta

i obecnie


Śliczna jest

Kot numer 2 to kocurek Indorek (bo gulgotał jak indor

Zabrany, bo ledwo dychał i był na wpół rudy.
Leczony od lipca, teraz już tylko czasami pokichuje.
Jest niezwykle kochany, ale o tym pewnie napiszą zakochane w nim wolontariuszki.
Oczywiście kocha człowieka, a gdyby wrócił pod blok, to pewnie wróciłaby i infekcja. Dlatego szukamy mu domku.




Wetka oceniła Indorka na 5 - 7 lat. Panie karmicielki zaś twierdzą, że urodził się w ubiegłym roku.