Właśnie dzwonili z kliniki - operują Kraksę, gwoździe z łapy usuwają - to nie problem. Ale rozpruli jej brzuszek i... okazało się, że nic tam nie ma.
Kotka JUŻ BYŁA wysterylizowana!
Fakt, że nie miała przez te dwa miesiące rujki, ale po pierwsze - nawet po wygoleniu brzuszka
nie było widać blizny, po drugie -
nie miała naciętego ucha.
Robiłam jej wcześniej
usg - ale miała pusty pęcherz, bo się zdążyła wysikać - i niby macicę było widać, ale tak właściwie to ciężko było stwierdzić.
Pół biedy tym razem, no bo i tak trzeba było ją znieczulić do usuwania tych gwoździ, ale piszę ku przestrodze - dobrze się upewnijcie, zanim wyślecie kotkę na sterylkę!
Swoją drogą, cenię tych lekarzy, że zamiast ściemniać że wysterylizowali, zadzwonili do mnie i powiedzieli wprost jak jest. Doceniam uczciwość.
Kraksola odbieramy wieczorem, trzymajcie kciuki żeby się bezproblemowo wybudziła, napiszę potem jak się czuje.
