Bursztynek poszukuje opiekuna wirtualnego i ludzi dobrego serca, którzy wesprą utrzymanie zarówno jego leczenia, jak i wydatków, z których jako kotek o osłabionym systemie immunologicznym, zawsze profilaktycznie będzie musiał korzystać, by móc cieszyć się zdrowiem, które z kolei umożliwi mu bezpośredni kontakt z towarzyszami oraz umożliwi rezygnację z konieczności izolowania go od zdrowych, domowych kociaków.
Pewnie wiele wycierpiał się żyjąc na wolności, zanim został znaleziony w jednej z dzielnic Poznania. Jego organizm był na tyle wycieńczony, że tak naprawdę trudno było zdecydować od czego zacząć proces jego leczenia, nie wiadomo bowiem było, jakie obciążenie farmakologiczne zniosą organy wewnętrzne bardzo chorego Kocurka.
Dach nad głową u jednego z wolontariuszy znalazł 2 maja br. Był strasznie chudy, prawie całkowicie pozbawiony sierści, która dziś już, poza pyszczkiem, jest piękna, ruda i gęsta. Psikał strumieniami krwi, z odbytu również uchodziła czerwona wydzielona, temperatura ciała była podwyższona, węzły chłonne wyraźnie powiększone. Lgnął do człowieka, jakby wiedział, że to jego jedyna szansa na przetrwanie, nie miał już także siły, by zachować ostrożność wobec nieznanego człowieka, charakterystyczną dla dzikich Kocurków.
Walka o przeżycie Bursztynka trwała, a nas nie opuszczała nadzieja, że jest szansa wynagrodzić Kocurkowi jego dotychczasowe cierpienie. Wymaga bardzo wiele uwagi i głaskania. Przez 1,5 miesiąca, bez przerwy, stolce były luźne i do tego niekontrolowane w stu procentach przez Bursztynka. Leczony był wszelkimi sposobami, antybiotykami, ale wspierany także metodami stosowanymi w leczeniu niemowląt, jak smecta, czy węgiel leczniczy. Po 1,5 miesiąca i wdrożeniu stosowania siemienia lnianego, którego celem jest ochrona śluzówki jelit, jest znacznie lepiej, jednak niekontrolowane stolce zdarzają się, jak tylko opuści się podanie siemienia czy bakterii flory bakteryjnej. Kocurek zawsze będzie wymagał wyrozumiałego domku, którego właściciel nie pogniewa się, gdy po kotku będzie trzeba posprzątać lub umyć jego zabrudzoną luźnym stolcem, pupkę.
Po 1,5 miesiąca pojawiła się nowa dolegliwość, która nadal powoduje, że Bursztynek wymaga wielu nakładów finansowych poza dotychczasowymi, a mianowicie grzybica pyszczka. Z bakterii flory nie można nadal zrezygnować, do tego konieczne jest przy każdym myciu czy karmieniu Bursztynka używanie rękawiczek jednorazowych, środków doustnych, jak i maści przeciwgrzybicznych i pielęgnacyjnych, które z reguły wystarczają na 5-7 dni, jako że wetrzeć w skórę należy taką ilość preparatu, by dotarła do samego naskórka. Do tego dochodzą kąpiele w nizoralu i szampony dla skóry atopowej, które również do tanich nie należą.
Bursztynek jest cudownym, towarzyskim Kocurkiem, lgnącym do towarzystwa i dotyku człowieka. Najchętniej, w podzięce za opiekę, przytulałby się pyszczkiem do twarzy człowieka, jednak póki co, grzybica pyszczka narzuca konieczność utrzymania kołnierza, by choroba nie rozniosła się na całą sierść. Każdy, kto miał zwierzę z kołnierzem, wie co to za dyskomfort dla niego. Nie dość, że naturalny odruch lizania natrafia na blokadę nie do przebycia, trudno zwierzakowi jeść, bawić się, ganiać za kuleczkami, skakać, itd. Bursztynek po zdjęciu kołnierza będzie niezmiernie radosnym Kocurkiem, co widać, gdy na czas dezynfekcji kołnierza ochronnego, zostawia się go sam na sam z pawim piórem

a oto i on
