
Ponieważ młoda świeżo z dworu, a u Ani nieszczepione jeszcze kociaki to na okres kwarantanny Rosa trafiła do mnie.
Mała jest śmiesznie pomalowana, strasznie rozmruczana, a znakiem szczególnym jest załamanie na ogonku.
Koteczka jest tak brzydka, że aż piękna (na swój szylkretowaty sposób).
Stres to chyba dla niej obce slowo bo mruczy jak tylko widzi człowieka. Nic sobie nie robi z tego, że jest w obcym miejscu, z obcymi ludźmi i kotami. Nic tylko głaskać i przytulać.
Lubi też lizać i podgryzać place, ale robi to w strasznie uroczy sposób.
Zdjęcia nie oddają jej uroku.




Rosa na picasie
