Chanel przeniosła się na dłuższe wakacje do mojego brata

Powodem były napięcia, jakie generowały się wśród stada
Borysiątek i wzajemna sympatia, jaką Chanel i pan Brat się obdarzyli od pierwszego wejrzenia

Niemniej odwiedzam ją prawie codziennie.
Łapka zapakowana w śpioszki już prawie wygojona. Ale nadal trzymamy małą w ciuszkach, bo kilka razy było już prawie prawie - dosłownie sekunda nieuwagi i krew się leje. Dlatego szlaban - rozbieramy tylko na trochę, by mogła się spokojnie umyć i wybawić, a potem finito - powrót do śpiocha.
Z noska ciągle raz na parę dni Chanel wysmarkuje solidnego zielonego gluta. Antybiotyki nic nie zdziałały, dlatego coraz bardziej prawdopodobne jest, że ciągle jeszcze trwa oczyszczanie oczodołu - smark pojawia się tylko po tej stronie, gdzie nie ma oka. Codziennie robimy inhalacje, nawilżamy nosek. Księżna Pani oczywiście nie przepada za wdychaniem ziołowych naparów - przeważnie ustawia się do nich tyłkiem
Niemniej stan ogólny jest bardzo dobry - okaz zdrowia, wyniki krwi - mimo tej całej chemii, jaką była naszprycowana - też w porządku

Dlatego na piątek mamy umówiony zabieg - ściągnięcie drutów i resztek akrylu

+ sterylka
Przyznam szczerze, że teraz, kiedy tak długa droga za nami i kiedy jest już tak dobrze, mimo wszystko boję się tej kolejnej narkozy

To zawsze ryzyko
