już się opowiadam
maluchy znalazłam na ogrodzie sąsiadów, którzy przeganiali mamusie z maluchami ze względu na swojego psa
on jest bardzo cięty na wszystko co żyje

a nie jest to żaden duży i groźny psiak
oczywiści i mamusia i dzieciaki nie miały zamiaru się ruszyć, pies spędził cały dzień w garażu
późnym wieczorem (22) mamusia zebrała gromadkę (co nie było łatwe

) zaczęła wycieczkę chodnikiem w stronę Cytadeli
maluchy tyle co udało się zobaczyć w krzakach miały strasznie polepione pysie ropą
z Miniem udaliśmy się zatem tropem kociaków na polowanie
udało nam się je wyłapać przy pomocy dalszej sąsiadki w śmietniku
niestety mama nie daje się złapać
polujemy już 4 dzień
ani kocimiętka, ani jedzenie nie pomagają
dwa razy weszła do klatki ale tak sprytnie, że nie uruchomiła zapadki
a teraz maluchy

mamy na 100% jednego chłopczyka, na 100% jedna dziewczynkę i na 75 % chłopczyka
pani wet zwątpiła
oczka już nie ropieją
jeszcze maja widoczną troszkę trzecia powiekę
ale "już jesteśmy domowe kotki
ciocia Kiara uczy nas rozrabiać
choć same też już sporo potrafiłyśmy"
jedzą z apetytem, awanturują się przy lekach
i dzisiaj ukryły się pod stołem i nie dawały rano wyłapać
przez co cała rodzina ma spóźnienie
