Kori
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Kori niestety znalazła już chyba wszystkie możliwe miejsca do schowania się w mieszkaniu, łącznie z bardzo wąską przestrzenią za kanapą (teraz już ją odsunęłam, ale wcześniej było strasznie mało miejsca - nie wiem jak mała się tam wcisnęła). Kota w ogóle jest kotą houdiniego - powoli zaczyna się przemieszczać kiedy jesteśmy w mieszkaniu (ale koniecznie musimy być czymś zajęci), jednak nie mam pojęcia kiedy dokładnie. Spod wanny pod biurko (czyli trasa z łazienki do pokoju), spod biurka do kartonu (do drugiego pokoju), z kartonu za łóżko... wiem tylko, że zmienia miejsce. I podjada troszeczkę w nocy, ale tylko suchej.
Gorzej, że mimo, że pogadywała sobie z Dyniutkiem, teraz na wszelkie próby kontaktu (tzn. zaglądania za kanapę) odpowiada głośnym i długim syczeniem. Może był zbyt gwałtowny, kawaler jest trochę niezdarny, więc mogła się przestraszyć w jakimś momencie... Od rezydentki po prostu się odwraca/odsuwa.
Ode mnie się nie odsuwa, mogę koło niej posiedzieć, podsunąć jej jedzenie i mała powącha, ale widzę, że i tak kuli się trochę w sobie, bidulka.
W środę lub w czwartek jedziemy do weterynarza i damy znać więcej. Postaram się też założyć obróżkę feromonową i sprawdzić czy działa.
Gorzej, że mimo, że pogadywała sobie z Dyniutkiem, teraz na wszelkie próby kontaktu (tzn. zaglądania za kanapę) odpowiada głośnym i długim syczeniem. Może był zbyt gwałtowny, kawaler jest trochę niezdarny, więc mogła się przestraszyć w jakimś momencie... Od rezydentki po prostu się odwraca/odsuwa.
Ode mnie się nie odsuwa, mogę koło niej posiedzieć, podsunąć jej jedzenie i mała powącha, ale widzę, że i tak kuli się trochę w sobie, bidulka.
W środę lub w czwartek jedziemy do weterynarza i damy znać więcej. Postaram się też założyć obróżkę feromonową i sprawdzić czy działa.
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
hmm, no zdecydowanie nie chciała siedzieć w łazience... nie mogłam jej tam trzymac zawodzącej pod drzwiami godzinami, chyba?Morri pisze:To, że Kori na razie źle reaguje na inne koty o niczym jeszcze nie świadczy. Jest przerażona i nie myśli racjonalnie. Może troszkę za dużą przestrzeń jej od razu dałaś, einfach?
dlatego napisałam, że musiała się bardziej przestraszyć, że zaczęła syczeć. czasu, czasu i więcej czasu.
upseinfach pisze:hmm, no zdecydowanie nie chciała siedzieć w łazience... nie mogłam jej tam trzymac zawodzącej pod drzwiami godzinami, chyba?Morri pisze:To, że Kori na razie źle reaguje na inne koty o niczym jeszcze nie świadczy. Jest przerażona i nie myśli racjonalnie. Może troszkę za dużą przestrzeń jej od razu dałaś, einfach?
dlatego napisałam, że musiała się bardziej przestraszyć, że zaczęła syczeć. czasu, czasu i więcej czasu.


Wczoraj chciałam wziąć Kori do weterynarza, jechałam akurat z Dyńkiem, to załatwiłybysmy wszystko, obróżkę założyły przy okazji, tak sobie spokojnie siedziała w swoim kartonie. Niestety - kota się zezłościła, a potem szybko uciekła, schowała się w najdalszym rogu szafy, za odkurzaczem, i ofukała mnie głośno dając znac co o moich wysiłkach myśli.
Dziś natomiast przeszła samą siebie... wstalismy rano, a jej nie ma. Nie ma w skrytkach, nie ma przy biurku, no NIE MA KOTA. Oczywiście, jak to ja, zaczęłam powoli panikować... I nagle mnie oświeciło, że materiał którym obita jest kanapa z tyłu jest trochę oderwany i tworzy się taka mała dziura. I przez tę dziurę Kori wlazła do środka kanapy, usadowiła się między śpiworami, kołdrami i poduszkami, a kiedy zajrzeliśmy podnosząc lekko kanapę jak do rozkladania (ale tylko trochę, żeby jej nic nie zrobić), to wyglądała jakby dopiero sie obudziła. Wygodne i spokojne miejsce, nie ma co.
Wyglądało to tak, ale jak ona się przecisneła i tak wlazła, to nie mam pojęcia:

Dziś natomiast przeszła samą siebie... wstalismy rano, a jej nie ma. Nie ma w skrytkach, nie ma przy biurku, no NIE MA KOTA. Oczywiście, jak to ja, zaczęłam powoli panikować... I nagle mnie oświeciło, że materiał którym obita jest kanapa z tyłu jest trochę oderwany i tworzy się taka mała dziura. I przez tę dziurę Kori wlazła do środka kanapy, usadowiła się między śpiworami, kołdrami i poduszkami, a kiedy zajrzeliśmy podnosząc lekko kanapę jak do rozkladania (ale tylko trochę, żeby jej nic nie zrobić), to wyglądała jakby dopiero sie obudziła. Wygodne i spokojne miejsce, nie ma co.
Wyglądało to tak, ale jak ona się przecisneła i tak wlazła, to nie mam pojęcia:

Kori wróciła do łazienki. Ze swojej własnej, spanikowanej woli 
Jak siedziała w kanapie to zrobiłam jej więcej miejsca wyciągając spiwory i mała sobie tam łaziła, zmieniała miejsce i rozkładała się. Od piątku otwierałam ją lekko i ją pogłaskiwałam (nie spinała się, troszku chyba nawet pomrukiwała), bo usadowiła się dalej od wejścia swojego, nie mogła przeciez wiedziec, że z drugiej jest dla człowieków otwarcie :p
Postanowiłam zaryzykowac i wyciagnac ją, pomasowac rekawicą, założyc obróżkę... Jednak kota miała inne plany, które na pewno nie oscylowały wokół dotykania przez człowieka. Wyskoczyła ze środka jak poparzona, dosłownie latała po żyrandolu i spierdzieliła do łazienki.
Stwierdziłam, że jak chce, to tak będzie. Przymknęłam jej drzwi, przyniosłam miseczki, dałam kocyk.
I tak sobie łazi pod tą wanną i po łazience, widziałam parę razy ogonek nawet
Z plusów - mam przynajmniej pewność, że kota je (także karmę z zylkene) i załatwia się regularnie

Jak siedziała w kanapie to zrobiłam jej więcej miejsca wyciągając spiwory i mała sobie tam łaziła, zmieniała miejsce i rozkładała się. Od piątku otwierałam ją lekko i ją pogłaskiwałam (nie spinała się, troszku chyba nawet pomrukiwała), bo usadowiła się dalej od wejścia swojego, nie mogła przeciez wiedziec, że z drugiej jest dla człowieków otwarcie :p
Postanowiłam zaryzykowac i wyciagnac ją, pomasowac rekawicą, założyc obróżkę... Jednak kota miała inne plany, które na pewno nie oscylowały wokół dotykania przez człowieka. Wyskoczyła ze środka jak poparzona, dosłownie latała po żyrandolu i spierdzieliła do łazienki.
Stwierdziłam, że jak chce, to tak będzie. Przymknęłam jej drzwi, przyniosłam miseczki, dałam kocyk.
I tak sobie łazi pod tą wanną i po łazience, widziałam parę razy ogonek nawet

Z plusów - mam przynajmniej pewność, że kota je (także karmę z zylkene) i załatwia się regularnie

MAMY POSTĘP! Od paru dni Korinka daje się głaskać! A szczególnie drapać po główce
i pięknie mruczy i nadstawia łepek 
oczywiście nie zawsze, nie w każdej sytuacji, ale już kilka sesji miziankowych mamy za sobą.
Dodatkowo w ciągu siada sobie przy otwartych drzwiach łazienki (to nadal jej ulubione pomieszczenie, szczególnie jeśli nie ma dostępu do środka kanapy, bo jest rozłożona) i nie spierdziela jak przechodzę. Dziś rano nawet podsunęłam jej miseczkę do jedzenia dokładnie w progu jak sobie polegiwała i tam zjadła
kilka foteczki sprzed tygodnia, kiedy ledwo mogłam zajrzec pod wannę, bo ciągle uciekała:



oczywiście nie zawsze, nie w każdej sytuacji, ale już kilka sesji miziankowych mamy za sobą.
Dodatkowo w ciągu siada sobie przy otwartych drzwiach łazienki (to nadal jej ulubione pomieszczenie, szczególnie jeśli nie ma dostępu do środka kanapy, bo jest rozłożona) i nie spierdziela jak przechodzę. Dziś rano nawet podsunęłam jej miseczkę do jedzenia dokładnie w progu jak sobie polegiwała i tam zjadła

kilka foteczki sprzed tygodnia, kiedy ledwo mogłam zajrzec pod wannę, bo ciągle uciekała:


Jak się okazuje - to jeszcze nie koniec dobrych wieści na dziś. Przed chwilą przyszłam do domu, a Korinka gdzie? A na łóżku. Człowieczym łożku. Obok Dyniutka, bliziutko
się rozhulała pannica
zdjęcia oczywiście nie zdążyłam zrobić, bo uciekła szybciej niż działa migawka w moim aparacie, ale pewnie jeszcze nie jedną sesję mi zapozuje

się rozhulała pannica

zdjęcia oczywiście nie zdążyłam zrobić, bo uciekła szybciej niż działa migawka w moim aparacie, ale pewnie jeszcze nie jedną sesję mi zapozuje
