Byłam dziś z wizytą u Puka, zrobiłam mu kilka zdjęć (te niebawem

), pogłaskałam, podrapałam, pozachwycałam się i doszłam do następujących wniosków:
Puk jest ślicznie umaszczony, jasnorudy, pręgowany, z dużą ilością bieli i puchatym ogonem z białą końcówką (Natura w farbie mu go chyba umoczyła). Oczy ma zielone, idealnie współgrające z kolorem futra. Na zdjęciach ze szpitalika wydawał mi się dużym kocurem, jednak w rzeczywistości jest nieduży, zupełnie przeciętnego rozmiaru, szczuplutki.
Mruczał do mnie już minutę po tym, jak mu się przedstawiłam wystawiając palec do powąchania, prawdziwy z niego bałamut, który nie traci czasu, tylko od razu przystępuje do kokietowania. Wtulał mi łepek w dłoń, starając się jak najlepiej wystawić do głaskania. Po chwili usiadłam na kanapie, poklepałam miejsce obok siebie, a Puk od razu się tam znalazł, gotów do dalszych czułości. Zero strachu czy nieufności z jego strony. Cudny z niego kot.
Bawiłam się z nim usiłując jednocześnie zrobić jakieś dobre zdjęcie, ale było bardzo trudno, gdyż Puk jest bardzo szybki, zwinny i łasy na zabawę

Energiczny i radosny.
Jego przyszły dom będzie miał z niego wielką pociechę i, choć spędziłam z nim tylko kilkadziesiąt minut, wiem, że za czułość i dobroć odwdzięczy się wielką miłością i przywiązaniem.
Do swojej opiekunki w domu tymczasowym już zdążył się przywiązać, mimo że jest pod jej dachem od czterech dni. Gdy ona wychodzi z pokoju, Puk idzie za nią
Spędzenie z nim czasu było dla mnie prawdziwą przyjemnością.