Rosnę sobie i rosnę i grasuję
I leję się cały czas z Emilką (z przerwą na jedzenie i bardzo krótki sen)
Ale generalnie jestem piękny, uroczy i szlachetny, skarb
Nasz malutki Wirek wreszcie wyszedł na salony, odważnie, bez strachu, bez zawahania! Bęcki od Emilki dostał, nie obeszło się bez buczenia, syczenia. Ale wystarczyło, że Wirek znalazł sobie mysię do zabawy i powarkiwał na Emilkę - dziewczyna zwątpiła i tak zakończył się spór

Teraz obydwoje cały czas się piorą, ganiają za sobą, pacają, normalnie mam darmowe TV w domu.
Ciocia Tamisia jest dla małego bardzo interesująca, ale niedostępna. Wirek lubi za nią pogonić, ona jednak sprytna jest i wie gdzie jej nie dosięgnie

Przy bliższej konfrontacji jest soczysty syk na znak "spadaj".
Maluszek rozwija się wspaniale, drapaki zakumał raz dwa, kuwety w domu też bez problemu odnajduje, nawet nauczył się przez te kilka dni rytuałów z porą żywienia. Mam wrażenie, że co trafia do mnie nowy tymczasek to jest inteligentniejszy.
Jest niesamowicie tulaśny, ledwo się go dotknie, a trajkota aż miło, ledwo tylko zbliży się twarz, a on barankuje i rozdaje buziaki, ledwo się go chwyci na ręce i wtula się uspokojony

Naprawdę miziak do kwadratu, musielibyście widzieć jak mój TŻ go przytula... normalnie taki czuły do kotów to nie jest, przecież Emi to mu pacnie w twarz od razu, bo mizianki tylko wieczorem i rano, Tamira jest tylko moim miziakiem i próba chwytania kończy się pogardliwym spojrzeniem i odpychaniem.
Wirek miał we wtorek gościa i wizytę przedadopcyjną, być może chłopak po szczepieniach znajdzie swój jedyny domek
