Delfina i Płotka są u nas już piąty dzień. Szybko się zadomowiły - odnalezienie się w nowym pomieszczeniu nie zajmuje im więcej niż kilka minut. Płotka jest w takich sytuacjach trochę bardziej zachowawcza, Delfina zwiedza z większą pewnością siebie i szybciej włazi w różne miejsca.
Dziewczyny są strasznie przylepne, po jedzeniu obowiązkowa sesja tulenia/udeptywania/głaskania – jak człowiek musi coś zrobić i od razu tego nie ma, to dopominają się jak o jedzenie

A dopominają się zabawnie, bo poza miauczeniem wydają z siebie krótkie dźwięki, coś pomiędzy śmiechem a kaszlnięciem

(„khem, khem! Miało być głaskanie!).
Jedzenie wciągają jak odkurzacze niezależnie od tego, co im się podstawi pod nos – próbują też żreć ludzkie palce (obie, a zwłaszcza Płotka, powinny mieć na drugie Pirania…).
Delfina mocniej potrafi się dopominać o uwagę, ale bywa mniej śmiała, czasem stoi i czeka aż się ją weźmie na kolana, zamiast wejść sama. Płotka nie ma hamulców i jak chce, to po prostu się gramoli
Jak to kociaki, są rozbrykane, trudno je porządnie zmęczyć, zwłaszcza że łapska mają długie, więc biegi i skoki im nie straszne. Człowiek ma wrażenie, że nic, tylko je karmi i zabawia
(na przybycie panienek zostały umoszczone legowiska... a i tak okazało się, że hitem jest zlew

)
