Spłakałam się. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, że tak to się wszystko szczęśliwie zakończyło. Kurciak, myślę, że wiem co czułaś jak jej nie było. To cały miesiąc, to strasznie długo. Ja tak straciłam Czarnuszka - dwukrotnie. Pierwszy raz wrócił po 5 - tak, po 5 latach. Wychudzony, wyłysiały, bez kła. Było to w kwietniu pewnego roku. A potem w listopadzie wyszedł. I już nie wrócił. Szukałyśmy go z koleżankami przez kilka tygodni. Ogłoszenia na drzewach w okolicy. Nawet wizyta w schroniskach. Niestety. Kamień w wodę. Tak myślimy, że musiało spotkać go coś złego. Wiem, że już nie wróci, bo minęło od tego czasu 6 lat. Jednak cały czas mam go w sercu a najgorsza jest niepewność.
Ta noc z Dixi, gdzie tuliła się do Ciebie - to chyba największa nagroda za ten miesiąc strachu o nią, nerwów i bezsilności.
Pozdrawiam Cię serdecznie.