Nowe imię kici to Całka
Od czasu poprzedniej wiadomości byłyśmy już 3 razy u weterynarza. Wszystko zostało obejrzane, wymacane, zważone (5,45kg kociny do przytulania), termometr w pupę włożony, uszy wyczyszczone. Widzicie te czarne końcówki uszek?
link
Już tego nie ma, okazało się, że to również był makijaż, jak niedawna plamka na nosie.
Kicia dostaje antybiotyk w formie maści do oczu (aplikacja 3 razy dziennie), do tego krople do oczu przeciwzapalne (3 razy dziennie), kapsułka proszku zwiększającego odporność (raz dziennie), kropelki z witaminą C dla niemowląt (2 razy dziennie po 10 kropli). W międzyczasie przyczepił się katar, więc zrobiliśmy morfologię, która wykazała lekko podwyższony poziom leukocytów, więc doszedł antybiotyk doustny (2 razy dziennie) oraz zestaw witamin

Całce w ogóle te wszystkie świństwa w misce nie przeszkadzają i nadal pochłania jedzenie jak szalona.
Parę fotek (jakość komórkowa niestety):
Najpierw porozsypuję trochę żwirku, a potem popatrzę sobie na pralkę:
link
Nowy kocyk od cioci Dominiki, dobrany specjalnie do bieli futerka:
link
Co czytasz?
link
Długi weekend na wsi, czyli merynoski od dołu i słoneczko od góry:
link
Jak doleczymy oczy, zrobimy porządne zdjęcia, żeby wszyscy widzieli, jaka to piękna kicia jest
Kota bardzo lubi swoją zabawkę, z którą przyjechała od filo. Często przynosi ją w pyszczku. Szkoda, że jeszcze nie udało mi się jej uchwycić aparatem, bo jest wtedy strasznie rozczulająca.
Jest bardzo sympatyczna, chodzi cały czas za człowiekiem, nie łazi po półkach i nie rozwala zawartości, nie zjada kwiatków, otwarte drzwi do mieszkania jej nie interesują, wszystko jej smakuje, drapie tylko i wyłącznie swój drapak, nie boi się gości, jazdy samochodem ani dłuższych wycieczek w ramach długiego weekendu, nie wstaje o świcie domagać się jedzenia.
Kotek idealny i domek tymczasowy tak się zakochał, że jest już w trakcie procedury oficjalnej adopcji
