Wylewność Pinkersa wobec innych kotów ewoluuje. Wczoraj przyłapałam go na myciu głowy... Ninie (Nina raczej nie wchodzi w interakcje z kotami innymi niż Alfa ) Impulsem, który wywołał tę falę czułości było pojawienie się Oriona. Z każdym dniem przekonuję się, że kocurki powinny trafić do wspólnego domu
edit: uzupełniłam linki
Ostatnio zmieniony 07 gru 2015, 17:07 przez Morri, łącznie zmieniany 1 raz.
A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Przed chwilą Pinkers zafundował mi nadplanowe mycie podłogi. Wydobył z garnka rozmrażający się w wodzie kawałek wołowiny i z tą zdobyczą przeparadował aż na korytarz. Sądząc po śladach w kuchni zdobycz była częściowo ciągnięta zostawiając krwawe smugi Moja wina - trzeba było garnek przykryć. Ze zdobywcą takim, jak Pinkers nie ma żartów. Teraz siedzi ze zbolałą miną, bo przecież, co upolowane, to jego Tyle, że zamrożonego jeść nie powinien
Pinkiemu bardzo też się podoba, że jestem chora i większą część dnia spędzam w łóżku - mam darmowe okłady z kota
A to największy przyjaciel Pinkiego - Orion Na początku nie byłam pewna, czy to nie aby jednostronna sympatia, jednak teraz mam pewność, że Orion także dał się pochłonąć rozwijającej się przyjaźni
edit: uzupełniłam linki
Ostatnio zmieniony 07 gru 2015, 17:09 przez Morri, łącznie zmieniany 1 raz.
a myślałam, że nie ma piękniejszej pary niż Pinki i Nina... a tu niespodzianka!
A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Pinkersik się posypał. Biszkopcik przyniosła ze sobą jakąś wirusówkę - łzawienie z oczu i kichanie na potęgę. Na szczęście u Babci pomogło wspomaganie odporności i odrobina lizyny - dzięki tym doświadczeniom wiem, czego można się spodziewać u pozostałych choruszków.
Pinki najbardziej kichał przedwczoraj. Teraz już tylko od czasu do czasu, ale widać, że chłopak źle się czuje. Przeważnie śpi, apetyt nienajlepszy... Wieczorem miał 39.8 Na szczęście rano już był żwawszy. Mam nadzieję, że nie skończymy u weta...
edit: uzupełnienie linków
Ostatnio zmieniony 07 gru 2015, 17:10 przez Morri, łącznie zmieniany 1 raz.
Pinki już praktycznie nie kicha, oczy już też znacznie lepsze, ale niestety wróciła zbyt wysoka temperatura... 39,5 to nie jest to, z czym Pinki czułby się dobrze... Apetyt znacznie słabszy niż zwykle, nie asystuje mi w kuchni, zabawę tylko obserwuje, a noce spędza pod kołdrą wtulony w człowieka. Bez weta sobie nie poradzimy - jesteśmy umówieni na wizytę.
Oba, kot i pies, są bogate w cnoty i talenty, ale pies ma o jeden talent za dużo: pozwala się tresować. I o jedna cnotę za mało: nie kryje w sobie żadnych tajemnic. [Erich Kastner]
I stało się coś, co dość często się zdarza, kiedy facet ostatecznie ma pójść do lekarza W Pinkiego wstąpiły nowe siły i wizyta u weta potwierdziła tylko, że właściwie nic złego się nie dzieje Chłopak dostał tylko zalecenie przyjęcia jeszcze lidium i dalszej kontynuacji immunodolu i lizyny, żeby zdrowie się nie podłamało
Pinki wrócił do życia, czyli aktywnego udeptywania siedzącego człowieka, zabaw z Orionem i eksploracji nieodmiennie fascynującego terenu mieszkania
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."