Hej, tu Szaroleta, chcecie wiedzieć jak sobie radzę po prawie 2 tygodniach? Początek był...straszny, ale teraz już wiem, że nic mnie tu nie napadnie i nie pożre, mam swoje kryjówki i miejsce obserwacyjne w kącie pod stołem: widzę wszystko, a mnie nie widzi nikt. Tydzień spędziłam na ostrożnym poznawaniu mieszkania i błyskawicznym chowaniu się w różne ciemne dziury (Tymczasowa znajdowała mnie tylko po białych skarpetkach

) , bo tyle tu nowych dźwięków, zapachów, widoków i człowiek czasami tak blisko, że umieram ze strachu, wtapiam się w tło i starałam zniknąć. Mało jadłam, bo się bałam, że jak nie mieszkam już w klatce, to mnie coś napadnie kiedy jestem zajęta jedzonkiem. Czasami dałam się pogłaskać, najczęściej w kuchni, bo tam smacznie pachnie jak jest Tymczasowa. Generalnie jednak dystans bez czułości, bo ciągle się boję człowieka i uciekam. Mam miękkie miejscówki na parapetach, wygrzewam się w słońcu, ale czujnie, bo tu psy szczekają i ludzie głośno gadają, a jeżdżą jak szaleni.
Lubię, kiedy do domu wraca Tymczasowa, zawsze wychodzę sprawdzić czy to ona i skarżę, że talerzyk jest pusty a kuweta pełna, zarządzam i wracam pod stół, a jak długo nie wraca, to ją nawet objadę, że mnie zostawiła! Wieczorami leżę sobie na kanapie, czasami mi się przyśnie, ale czujnie, żeby mnie czasami nie głaskała i się nie spoufalała. Bardzo nie cierpię, kiedy ktoś tu przychodzi i siada na mojej kanapie, obrażam się wtedy i chowam na długo. Nie moglibyście jej czasem zakazać w regulaminie DT przyjmowania obcych

? Przecież jestem jedynaczką, co nie?!
