Ta kota ciągle jeszcze nas zadziwia, mimo że tak długo już u nas jest (wizyta u dra Niziołka najprawdopodobniej dopiero w listopadzie...)
Takie dwa przykłady:
Przygotowując posiłki dużo dodatków ostatnio futrom podaje, więc i czas się nieco wydłużył - Zelda od razu to zarejestrowała - siedzi sobie koło moich nóg i kiedy czas "normalny" upłynął tak delikatnie daje mi znać, dotykając leciutko łapką mego odnóża - to jest po prostu niesamowite uczucie - tak jakby mówiła, halo, no jestem tu, pamiętasz? Głodnam!!!! Ale to nie pacnięcie, tylko taki dotyk, pełen wątpliwości...
Druga sytuacja miała miejsce raz - a związana jest z naszym Kotworem z piekła rodem - czyli Lessą. Otóż panie wybitnie nie przypadły sobie do gustu; wciąż jeszcze zdarzają się pyskówki, na samym początku musiało też dojść do jakiejś ręcznej wymiany poglądów, bo Zelda obchodziła Lessę szerokim łukiem... A Lessa ukochała sobie leżenie na schodach - wszystkich miała wtedy pod kontrolą.
Skapowałam się za trzecim razem dopiero, że coś jest nie tak, że to nie chodzi o pieszczoty - Zelda wskakiwała na biurko, jakoś tak dziwnie pomiaukiwała, wchodziła na kolana, po czym zeskakiwała - kiedy poszłam za Nią, Bidulka pobiegła w stronę schodów - no i wtedy eureka! Ona chce do kibelka - truchtem minęłyśmy Lessę, Zelda biegła przy mojej nodze, i zdążyłyśmy - strumień był naprawdę wartki!
Który kot by tak się wstrzymywał??? Który by tak wierzył w swojego opiekuna (chyba nikt tak nie wierzy we mnie...)???? Który w końcu by sobie nie znalazł przenośnego toitoia gdzieś w kątku??????
Zelda to naprawdę wyjątkowy kot - tylko czasem głupie miny robi;)
