Dyniutek nam się ostatnio znów pochorował, biedactwo śliniło się, łzawiło mu z oczy mocno, pojawiała się chwilami gorączka. Niestety okazało się, że leczenie, którego próbowaliśmy nie przyniosło skutków, a do tego alergia dała się mocniej we znaki

Królewicz był smutny i nie miał na nic ochoty (poza marudzeniem oczywiście, na to znajdzie zawsze siłę

).
Wizyta u pani doktor pomogła, Dyniutek znów hasa jak mały kociak i gania dziewczyny po mieszkaniu, jednak zastosowaliśmy raczej doraźne rozwiązanie. Musimy rozważyć długotrwały plan leczenia rudego oraz ułożyć mu nową dietę.
Właśnie - Dyniutek jest przeszczęśliwy, że ma nową koleżankę
Kori. Rezydentka Tosia już doskonale nauczyła się, że trzeba uciekać przed królewiczem, bo delikatnością to on nie grzeszy, więc dziewczyna się nie daje z zaskoczenia pacać. Natomiast Korinka, w całej swojej nieśmiałości i płochliwości połączonej z często powtarzanymi próbami zabawy na wszelkie sposoby, ciągle pozostaje idealnym celem. Dawno tyle gruchania ze strony jego rudości nie słyszałam
