"Dostaliśmy maila z informacją, że pani musi oddać półroczną kotkę, bo miauczy i sąsiedzi się skarżą.
Miauczy, bo najprawdopodobniej ma rujkę. W związku z tym pani kotkę zaczęła wypuszczać na dwór - jakże mądrze. Kociaków przecież mało jest na tym świecie.
Na naszą odpowiedź, że nie mamy miejsca (bo nie mamy) otrzymaliśmy maila o następującej treści:
"Nie chodzi tylko o to że sąsiedzi się skarżą ale głównie o to że ja sama ani moja rodzina nie możmy spać ani normalnie funkcjonować. Co to za fundacja, która nie może pomóc... W takim razie sama muszę wyrzucić kota na bruk.
DZIĘKUJĘ!"
Jest to osoba pełnoletnia, jednak z poczuciem odpowiedzialności jak u przedszkolaka.
Pilnie potrzebny jest dom dla tej kotki lub chociaż dom tymczasowy! Bo taka osoba naprawdę jest zdolna do tego, aby kotkę wyrzucić na ulicę."
Takie info zamieściliśmy na fb i przygarnęliśmy kota na tymczas fundacyjny.
Z jednym się z ex-opiekunką kota można zgodzić, straszna z małej gaduła.
Wyła wczoraj wieczorem i dziś od rana, ale wydaje mi się, że koncerty spowodowane są nawoływaniem o uwagę,
bo teraz kiedy odrobaczona i odpchlona nie jest już w izolatce, tylko swobodnie przechadza się po mieszkaniu, śpiewy ustały i pozostało po prostu poszukiwanie kontaktu.
Oględziny weterynaryjne przebiegły pomyślnie, Tosca z ciekawością zwiedziła cały gabinet i dała się obejrzeć z każdej strony, stąd wiemy, że temperatura w normie


Nie wiem jak Tosca mogła być określona jako trudna współlokatorka,
bo jest bardzo przyjacielskim, domagającym się pieszczot kotem - właśnie wtula swoją mordkę w moją rękę

Myślę, że mogłaby być wręcz namolna, gdyby nie fakt, że czuje się nieswojo w obecności psa.
Prognozuję jednak, że niebawem pies jej straszny nie będzie,
a kolana ludzkie będą jej głównym legowiskiem

I pomyśleć, że w 24h kot z bezimiennego, niechcianego, wyjącego na pół ulicy dzika
stał się uroczą, pieszczotolubną Toscą i ma już nawet własną książeczkę zdrowia. Można??? ...

Tosca ma czujną minę, bo nieopodal pałaszuje obiad surowa ciocia Negra



Tosca na picasie
