Oczko od wczoraj u mnie. Gdy Marinella ją przywiozła, była jeszcze pod narkozą i chodziła od ściany do ściany, a mimo to udało jej się wskoczyć na kanapę i mi na kolana. Kochany miziak, a tyle już przeżył

Puciak wczoraj był strasznie zazdrosny i okropnie zaczepiał, nawet łapą, wredota jedna, więc postanowiłam ich rozdzielić na noc. Puciak trafił do kuchni, Oczko do łazienki. I się zaczęło...wskakiwanie do zlewu, przewracanie wszystkiego, zrzucanie suszarek z pralki. A ja leżąc za ścianą co chwilę biegałam sprawdzić, czy nic się nie stało. O drugiej w nocy wypuściłam ją z łazienki, po czym oprychnąwszy Pucisława położyła się spać.
Dzisiaj było troszkę gorzej - nie chciała jeść i miała paskudny krwotok z nosa. Dr Całujek orzekła jednak, iż rany goją się dobrze i uszy są już bez świerzbowca. Dostała zastrzyk i kroplówkę, przy czym biedactwo okropnie wyło, dwa razy difadol i już troszkę chodzi po mieszkaniu. Znalazła nawet sobie ulubiony karton

Przed chwilą udało mi się nakarmić ją mokrą karmą. Nie zjadła nawet połowy dziennej porcji, ale jest nadzieja. Będziemy próbować jeszcze przez noc i rano.
Zabers - dziękuję
