
Mikrus jaki jest każdy widzi
sam cukier...każdy chciałby tulić cmokać i ogólnie wyobraża sobie pewnie małego prawie pluszowego kotka jak patrzy na fotkę.
no ale zawsze jest jakiś haczyk prawda? Sęk w tym, że im mniejszy kociak tym większy problem. Wie to każdy kto miał do czynienia z takim szkrabem. Kocie mamy odwalają kupę roboty dbając o takie maluchy. Gorzej jak mamy nie ma. Mikrus dopiero się wszystkiego uczy. Czy chce czy nie, ma lekko przyspieszony kurs życia i samodzielności. Nie ma już maminej mleczarni i jak tu żyć? No bez mleczarni nie ma lekko bo żadna strzykawka i smoczek nie są jak mama.
Na szczęście udało nam się wypracować jakiś system jedzenia - na razie mleko dla kociąt i conva w proszku. Pokarmy stałe (znaczy karmy mokre dla maluchów) na razie są ciężkie do jedzenia. Dziecko je całą sobą, niezależnie od sposobu karmienia młoda jest cała zapaćkana i wymaga mycia wacikami. Z talerzyka w klatce sama nie jada - wpada nosem w jedzenie i puszcza mleczne bańki, kończy się na tym, że zaczyna chodzić po jedzeniu, włazi w żwir i cała jest nim udekorowana a futro posklejane. Na razie najlepiej się jednak sprawdza łyżeczka do herbaty, maksymalnie płaska. Emilka jeszcze nie umie do końca zębów obsługiwać. Ogółem reszta ciała też jest jeszcze trudna do koordynacji, ale są postępy i to prawie codziennie. Emilka już sama się załatwia

No i ewidentnie rówieśników jej brak. Szuka sposobów do zabawy i wszystko bada ząbkami. Nieporadnie biega po łazience - i wygląda jak mały pijusek kiwając się na boki

Próbowałam jej dać piłeczki, ale te które mamy w domu są za duże i nieinteresujące - nie to co moje palce. Czasem w zabawie sama się gubi w ilości swoich kończyn i zaczyna je podgryzać

Z jednej strony jest naprawdę urocza, ale też bardzo zajmująca. Karmienie jej i "obrobienie" to każdorazowo koło 40 minut i tak parę razy dziennie.



Mała na ZDJĘCIACH i FILMACH.