Johnny nie mieszkał długo na ulicy, miał stosunkowo krótkie pazury, ładną i czystą sierść i poza stadem kleszczy na grzbiecie właściwie nie mu nie dolegało. Poza oczywiście "zbrodnią" bycia miziastym, przytulaśnym i całkowicie oswojonym. Johnny na pewno miał dom, prawdopodobnie wychodzący, jest wykastrowany. Tym bardziej dziwi, że nikt go nie szuka.:-(
Niestety kocurro pojawił w u nas nienajlepszym czasie, zaledwie dzień po dokoceniu naszej kocicy (po miesiącach namysłu ze względu na jej specyficzny charakter). Początkowo John stacjonował w łazience, szybko jednak przeprowadził się do sypialni, gdzie w odizolowaniu od innych kotów spędził dwutygodniową kwarantannę. Mieliśmy nadzieję, że ktoś go będzie szukał albo szybko znajdzie nowy dom, ale nic takiego nie nastąpiło. Podjęliśmy więc próbę socjalizacji, pomimo jego widocznego niezadowolenia z obecności innych kotów. John spotkał się z obserwacją z dystansu (starsza kocica) oraz ciekawości (młoda), on jednak reagował tylko złością.:-(
Teraz jest już dużo lepiej, John przebywa z innymi kotami podczas naszej obecności, razem jedzą i śpią w jednym pokoju, interweniujemy właściwie już tylko kiedy zagoni młodą w kąt. Człowieka kocha za to bardzo i korzysta z jego łydek, ud i rąk kiedy tylko może. Niestety raz wystraszył się ręki, zdarza mu się również podczas głasków niepostrzeżenie ugryźć czy po prostu się zezłościć. Nie dotarliśmy póki co do przyczyny tego zachowania. Niewątpliwym jest jednak, że będzie to wspaniały kompan dla człowieka. Postęp widać z dnia na dzień, jego miłość jest już mniej chaotyczna i dzika, a bardziej przemyślana i pewna. Inne futra też już coraz mniej przeszkadzają.;-)
Johnny na ZDJĘCIACH i FILMACH.