W czasie oględzin wyciągnęliśmy ponad 20 kleszczy - tylko tych największych; wzięto zeskrobinę z łysej skóry (okazało się na szczęście, że to "tylko" wszołowica), pobrano krew (wyszła potężna leukocytoza wskazująca na stan zapalny), wyczyszczono uszy, podano środek na pasożyty, no i zrobiono USG - niestety zamiast żołądka była wielka, biała kula, którą potwierdziło RTG... Kocur miał wrócić na ponowne badanie za dwa dni, gdyż bardzo prawdopodobną przyczyną wszystkich objawów, a zwłaszcza gigantycznego wychudzenia (dorosły kocur w kwiecie wieku ważył... 2,5 kg - czyli tyle, ile koci podrostek...), wydawał się być nowotwór. Podczas kontroli podjęto decyzję o diagnostycznym otwarciu kota, spodziewając się najgorszego; jednak to, co zobaczyli lekarze w podejrzanym żołądku, przeszło najśmielsze projekcje wyobraźni - 2 plastikowe tacki, na których sprzedaje się mięso w marketach, mnóstwo patyków i kłębowisko robaków; oprócz tego w jelitach kolejne dziwne nie nadające się do jedzenia przedmioty...
Wampiórek chciał żyć, tak bardzo, że jadł nawet to, co tylko pachniało jedzeniem, bo niczego innego nie miał, mimo że pewnie miał właściciela - jak to wiejski kot...
Następnego dnia po złapaniu kocura, kiedy wolontariuszka zadzwoniła do karmicielki z informacjami o jego stanie, usłyszała: "Jego właściciel, bogobojny chrześcijanin, na 100% właśnie mija mój dom w procesji ku czci Bożego Ciała...".
Wampiórek już praktycznie doszedł do siebie - jest super przyjacielskim miziakiem, od człowieka i zabaw może go odciągnąć tylko jedno - jedzenie... Mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy nie trzeba mu będzie wydzielać karmy...
Wampiórek na ZDJĘCIACH i FILMACH.