Maluchy od ponad tygodnia są w domu tymczasowym. Mają do dyspozycji jeden pokój i powoli przestaje im ta przestrzeń wystarczać. Ale od początku. Po przyjeździe i kilka dni później kociaki były przestraszone i głównie chowały się po kątach. Teraz jest zupełnie odwrotnie. Koty są wszędzie, a każda najdrobniejsze rzecz, jaką znajduje się w zasięgu ich skoku - czyli prawie wszystko - ląduje w kątach. Bo wszystko jest ciekawe. I jak szaleć to po całości

Maluchy są nierozłączne. Muszą się widzieć, a jeśli tak nie jest to zaraz jedno zaczyna płakać.
Koty mają imiona - te bardziej oficjalne to Yin i Yang. A to dlatego, że jak śpią to zwijają się dokładnie w ten znak, do tego każdy z nich jest przeciwieństwem drugiego. Czarny - Yang - jest bardzo ciekawski, śmiały i ruchliwy. Jeśli chodzi o tulenie to raczej nie przepada za jakimiś czułościami. Trochę pomruczy, ale potem się odsuwa i zachowuje dystans. Za to uwielbia się bawić z każdym.
Szary - Yin - jest ostrożniejszy. Nie szaleje tak bardzo jak drugi, co nawet widać po jego brzuszku

Za to jest ogromnym tulasem. Jak już się przekona, że ręką człowieka nie jest niczym złym (a trwa to kilka sekund), to dosłownie się rozpływa i nie pozwala przestać. Chodzi krok w krok za ręką i wręcz domaga się głaskania. Śpi wtulony w człowieka, pod kołdrą.
Maluchy są cudowne. Grzeczne, jedzą sporo, ale też sporo rosną. Ale potrzebują nieco więcej miejsca niż jeden mały pokój. I człowieka, który je pokocha i będzie miał siłę jedną ręką głaskać szaraka, a drugą zabawiać czarnego
Maluszki na
ZDJĘCIACH i
FILMACH.