Mija już trzeci miesiąc jak Brutus jest pod moją tymczasową opieką, jest w garażu, ma do dyspozycji całą przestrzeń, ale jeszcze nie widziałem Go ani śladów, aby wyszedł z klatki, która jest cały czas otwarta. W klatce mogę zrobić wszystko, głaskać, drapać co bardzo lubi i ślini się aż przy tym i udeptuje, zakraplać oczy, bo cały czas musi mieć, ale nie daj żeby wyjąć Go z klatki (co czasami jest potrzebne, żeby sprzątnąć żwirek, który namiętnie przy każdorazowym korzystaniu z kuwety, jest wykopywany - znaczy tak dobrze zakopuje to co wstydliwe - wtedy panika i ucieczka do klatki. Miał już przez dwa miesiące założoną obróżkę fermonalną, dostawał suplement na uspokojenie, nic jak dotąd nie pomogło, w klatce jest bezpiecznie, poza klatką strach. Mam nadzieję, że po prostu potrzebuje jeszcze czasu. Apetyt dopisuje Mu, choć zdarza się, że coś nie smakuje i nie zje, ale jadłospis ma urozmaicony, dwa różne posiłki w ciągu dnia, a takie coś co nie smakuje, rzadko zdarza się.
A to już Brutusek po operacji obu oczu, w końcu widać całe :-)

Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś, Kajtuś P, Inka i Ibis w moim sercu i pamięci, na zawsze.