Niedawno zgłoszono nam troje kociąt, które wraz z mamą pojawiły się w drewutni na terenie prywatnej posesji przy jednej z najbardziej ruchliwych poznańskich ulic. Do tej pory udało się odłowić dwoje kociąt, pilnie potrzebujących pomocy. Chłopaki były w opłakanym stanie, zasmarkane, z zaropiałymi oczami - w dodatku dzikawe, bo nieznające człowieka

. Pierwszą wizytę weterynaryjną zaliczyły jeszcze w Poznaniu, gdzie zostały odrobaczone, odpchlone i wyposażone w antybiotyki i suplementy. Po tygodniowej kuracji są już w dużo lepszym stanie, niedługo czeka nas pierwsza kontrola.
Groszek i Gizmo mają dopiero około dziewięciu tygodni, są wystraszeni, bezbronni, przez co syczą (ale nie pacają łapą!), a przede wszystkim: niedożywieni. Groszek waży 630 gramów, a Gizmo tylko 470. Apetyt na szczęście chłopakom dopisuje i wciągają mokrą karmę błyskawicznie, bucząc przy tym i groźnie pomrukując. Zapomniałam już, że niektóre kocięta jedyne, co znają, to walkę o każdy kęs

.
Groszek jest większym z braci, ale też częściej na mnie syczy. Gizmo z kolei jest bardzo chudziutki, ale za to zwinny i cały czas próbuje uciec z klatki. Dzieciaki kuwetują bez zarzutu (pierwszą kupę przykrytą kocykiem przemilczę

) i pozwalają się głaskać. W przerwach między posiłkami śpią na kocyku, z którym przyjechały, albo bawią się myszkami. Będą z nich koty

.
Groszek:
Gizmo jeszcze trochę zasmarkany:
Kociaki na
zdjęciach i
filmach.