Są takie potwory, które pojawiają się po zmroku (albo w niedzielę wieczorem czy przed obiadem u teściów, wizytą u specjalisty na NFZ, a w rodzinach np. w okresie Bożego Narodzenia), ale są też takie, które przychodzą rankiem. Niestety jednego mamy w domu. Otóż - bardzo niedawno temu i równie niedaleko, na jednej pseudogórce, nieopodal w sumie mało imponującej - choć głównej - rzeki w mieście i z dala od prawdziwego lasu była sobie saszka, która w poniedziałek rano zdecydowanie nie chciała, ale zdecydowanie musiała wyjść do pracy. I kiedy tak miotała się półprzytomnie między pomieszczeniami, celem doprowadzenie się do ładu i znalezienia kluczy/dokumentów/okularów (czegoś z tej trójcy zawsze brakuje...), dostrzegła na drapaku nieopodal siebie małego, ciemnego Słodziaczka, który właśnie wystawił brzuszek i patrzył wielkimi oczami, mrugając zapraszająco. Nierozważanie, zamiast natychmiast przerwać kontakt wzrokowy, saszka odmrugnęła. Słodziaczek w odpowiedzi wysunął języczek i zamachał łapuszkami, jeszcze bardziej się wybrzuszając i eksponując SUPERPUCHATE DYMNE FUTERKO. Saszka, w bezwarunkowym odruchu, wyciągnęła dłoń i pogładziła je kilka razy, lecz po chwili chciała wrócić do swoich spraw. "Prosę, pomiziaj jesce minutkę" - bardzo grzecznie poprosił (sepleniąc ze względu na braki w uzębieniu) Słodziaczek. "Dobrze, ale rzeczywiście tylko minutkę" - odparła rozanielona saszka i wróciła do głaskania. Gdy ponownie skończyła, Słodziaczek rzucił, już trochę mniej miło, lecz wciąż dość słodko: "Jesce". "No okej, ale naprawdę to ostatni raz" - powiedziała saszka. Kiedy podjęła trzecią próbę odejścia od Słodziaczka, ten od razu wykrzyknął "Jesce!". "Nie, naprawdę muszę już iść - saszka pozostawała nieugięta. "JESCE!!!" - wrzasnął Słodziaczek, szybko zmieniając pozycję na bojową. "No przecież coś ustaliliśmy..." - odpowiedziała niepewnie saszka i spróbowała chyłkiem opuścić pokój. O naiwna! O niemądra! Przecież kości zostały rzucone! Mleko się już rozlało! Wnyki zatrzasnęły! Słodziaczek błyskawicznie obnażył swe prawdziwe oblicze i, zeskoczywszy z drapaczka, pogonił za naszą bohaterką, pokrzykując: "JESCE!!!!!!!!! DRAPCIAJ MI KUPER!". "Nie! ZA CHWILĘ MAM AUTOBUS, NIE MOGĘ SIĘ ZNOWU PRZEZ CIEBIE SPÓŹNIĆ!" - odkrzykiwała saszka, uciekając w panice do łazienki. "DRAPCIAJ KUPER TY !@#$%^&" (wiązanka wyzwisk) - skrzeczał Potwór, wbiegając z saszką do toalety, jeszcze nim ta zdążyła zamknąć drzwi. "Banshee, ale ja muszę siusiu..." - błagała bohaterka. "IDEALNIE, Z CHETNOŚCIOM USJONDE NA KOLANKACH, ZEBYS MNIE DRAPCIAŁA TY !@#$%^&*!@#$%^&*" (dłuższa wiązanka wyzwisk). I w tym kompromitującym momencie kończymy opowieść. Zakończenie oficjalnie uznajmy za otwarte, ale równie dobrze z łatwością możecie dopowiedzieć je sobie sami...
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Mimo że niektórzy prosili, bajki o Buddzie nie będzie, albowiem niestety kończyłaby się na pierwszym zdaniu: "saszka podeszła do Bubka, a on uciekł" Bo choć mieszkamy razem ponad dwa lata, a znamy się jeszcze dłużej, Budda nadal trzyma mnie na pewien dystans. Jasnym jest, że w jego odczuciu nie należę do "obcych", ponieważ wobec obcych nie pozostaje tak całkowicie uległy, jak wobec mnie, kiedy w grę wchodzi wykonanie jakichś czynności higieniczno-weterynaryjnych (vide słynna próba zabicia Ulubionej Pani Doktor). A gdy jesteśmy sami - towarzyszy mi w każdym pomieszczeniu, a nie kitra się po kątach. Czasami żartuję, że Bubek lubi mnie tylko, kiedy jestem nieprzytomna - bo wtedy to nawet chętnie się przytuli i pośpi obok Na co dzień jednak w hierarchii lubienia pozostaję daleko w tyle za innymi domownikami, pomimo wielu prób zyskania sobie przychylności smakołykami i zabawą. Kiedyś było mi trochę z tego powodu przykro, ale obecnie pogodziłam się z faktem, że Budda woli:
jaggal,
Pasiuka,
resztę kocich (niestety Burak się nie załapała na foto).
No i oczywiście swoją siostrę
Kolejność w sumie przypadkowa, choć pewnie przez większość czasu na 1. miejscu powinien być de facto Pasiuk
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Ano intensywnie pomagamy przy tworzeniu postów na fb:
ale, jak widać, nie za darmo:
Przy okazji - ponieważ jakiś leniwiec się poskarżył trochę na forum, że nasza relacja jest lekko na dystans - udowadniamy, że kłamczył:
Kooocham Cię...
... ciasteczko drogie.
No i byliśmy w zeszłym tygodniu u weterynarza, bo mieliśmy nawrót parchatego ryjka. Diagnoza tym razem - znowu histeria Ale Vetoskin i Immunodol rzeczywiście pomagają, a że dostaliśmy opakowanie tego pierwszego w gifcie, to możemy i sobie pozwolić na miesięczną terapię, i się podzielić z innymi "Pazurkami"
Poza tym jesteśmy bardzo piękni i wszyscy chwalą, że taka ładna z nas Budda
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
terapia Vetoskinem i Immunodolem przynosi efekty - parchaty ryjek Bubka nie jest już zaogniony, ładnie zarósł i poróżowiał. wzajemnych kontaktów Brodzeństwa jednakowoż w żaden sposób ów fakt nie zmienił, gdyż Banshee jest wszystko jedno, czy zasadza Bubkowi strzała w parchaty czy nieparchaty ryjek... trzeba przyznać, że czasy, gdy była najmniejszym i najbardziej cherlawym kociątkiem w DT, minęły już bezpowrotnie i Banszczurella nie waha się dobitnie komunikować, jeśli coś się jej nie podoba - nie tylko kotom. spróbuj człowieku głaskać ją za krótko, zbyt opieszale czy z niewystarczającym zaangażowaniem, a otrzymasz niechybnie karnego szczypa przerzedzonym uzębieniem. kwestię perswazji wokalno-sonicznych lepiej pominę...
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Banshee potrafi iść za człowiekiem przez ponad dziesięć minut, nieprzerwanie wydając swoje skrzeki i krzyki... ostatnio sprawdzałam - umilkła w dziesiątej minucie i dwudziestej ósmej sekundzie.
po to, żeby ugryźć mnie w łydkę -.-
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
saszka wyciągnęła spod suszarki na pranie swój wełniany sweter - po rozłożeniu okazało się, że ma on na froncie trzy mokre, pieczołowicie wymymlane miejsca. po mieszkaniu poniosły się echa gromów, a Banshee na widok saszki od razu zwiała pod łóżko. do tej pory tam siedzi.
wiem, że nie powinnam, ale nie mogę przestać się śmiać.
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Brodzeństwo niby takie różne z charakteru i wyglądu, ale jednak krew nie woda - oboje łączy umiłowanie do womitowania z wysokości. Przy czym rzyg, który nie trafi przynajmniej w 3 elementy mieszkania, to wg młodzieży ewidentnie plama (hehe) na honorze. Dziś w domu na nowo zagościła kocia trawka, której nie było ostatnie parę tygodni. Efekt? Pierwsza wypluwka Banshee - z parapetu na: parapet, kaloryfer, dwie firany (spektakularne trafianie w przestrzeń między nimi), stołki, kanapę. Dwa prania później (w tym prasowanie firan) - ulanie Buddy z drapaka: drapak, firanka (AGAIN, ale w drugim pokoju), podłoga, z rozbryzgiem na szafkę. Poza tym wszystko super
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Jakiś czas temu w ramach zrywu z cyklu "saszka hołm dizajn", próbując trochę bardziej intelektualnie postymulować towarzystwo, wykonałam prototyp hendmejdowej zabawki "edukacyjnej"
Testy na kotach wykazały liczne mankamenty, wymagające dopracowania, i chyba tylko Budda bawił się w założony sposób - od razu zrozumiał, o co chodzi i radził sobie świetnie z wyciąganiem smaczków. Jednak co długie, smukłe łapki, to długie smukłe łapki Ale jak ktoś nie ma w łapkach, to musi mieć w głowie, więc niektórzy szybko odkryli, że przewrócenie lekkiej całości daje ten sam efekt, co gmeranie łapcią I tylko Banshee nie podjęła żadnych prób zabawy, a wręcz wydawała się "obiektu" lekko obawiać
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Brodzeństwo to koty stosunkowo młode i zaopiekowane praktycznie od dziecięctwa, jednak wciąż prześladują je problemy stomatologiczne - mimo profilaktyki i zaliczonych już sanacji, kamień odkłada im się na zębach z prędkością równą przyrostowi tłuszczu u Dżendera czy zaniku tkanki mózgowej u Pasiuka. Zwłaszcza u Banshee sytuacja wyglądała nieciekawie, a zęby brzydko, tak więc po ostatnich konsultacjach z Najbardziej Uroczą Panią Doktor została podjęta decyzja o wyczyszczeniu szczurzej paszczęki, tym razem na dobre. szczura oczywiście nie była zachwycona i robiła wszystko, abym została zlinczowana podczas podróży do kliniki (to nie do wiary, jak bardzo drący się wniebogłosy kot potrafi ożywić wczesnoporanny autobus), niemniej koniec końców wylądowała na miejscu i została oddana na pastwę losu oraz weterynarzy. na szczęście zabieg przebiegł bez komplikacji i udało się za jednym zamachem wyrzucić z paszczy wszystko poza kłami, które są mocno osadzone i w bardzo dobrym stanie. moje prośby o podcięcie strun głosowych zostały niestety zignorowane, a że po odebraniu szczura była już dość przytomna, to oczywiście znów się darła, dość bełkotliwie i co chwila zarywając nosem w podkład i kocyk. następnym razem zapytam, czy mogę ją zabrać, kiedy nie będzie jeszcze do końca wybudzona...
na razie szczura przyjmuje jeszcze antybiotyk, ale wygląda na to, że wszystko goi się ładnie i dentoarmageddon przeszedł bokiem. sama Banshee nie wydaje się zresztą zbytnio przejęta uszczerbkiem w paszczy, chociaż wydaje mi się, iż pewną dezaprobatę na jej obliczu można dostrzec...
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
W kwestii zaległości wątkowych skandal i dyshonor dla całej rodziny...
Cóż to się działo zatem w grudniu? Ano Banshee już dawno nie pamięta, że miała zębów więcej niż 4 i doskonale radzi sobie nawet z mięskiem (trochę metodą "na pająka", ale kto by się czepiał ), a Budda nadal kocha tylko kocich i jaggal Brodzeństwo (wraz z całym stadem) zostało też zupełnie bezboleśnie odrobaczone - pięknie samemu łyknąwszy tabsy w specjalnych przysmakowo-maślanych pakiecikach. No i najważniejsze: były prezenty!
Banshee pozowała baaaardzo chętnie :/
(Tak, to ciemne nad lewym rogiem paczki to fragment szczury...)
W ruch poszło zatem przekupstwo (czytaj ciastka i wędka)
Jako że Banshee niekoniecznie była grzeczna, chyba nie spodziewała się prezentu
Budda za to nie miał wątpliwości, że paczka mu się należy
Narko-jeżyk od razu przypadł chłopakowi do gustu
(Na marginesie - paczkę dla Bubka przesłał DS Bety i Gammy, które nawet dodały od siebie widoczną na pierwszym planie kartkę! )
Buzi-buzi ze swoim boyfriendem, Pasiukiem
I powrót po więcej
I na koniec Banshee po kradzieży jeża naćpana pod kanapą
Mikołajom i Mikołajkom jeszcze raz DZIĘKUJEMY!
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]