A chłopaki znów u mnie. Po 10 dniach nieobecności wróciły, jak do siebie, żadnej tam aklimatyzacji, czy czegoś w tym stylu. Polatały po starych kątach, popsociły, pojadły, popiły, pokuwetkowały i posżły spać. Spały całą noc ze mną - a Birk obłędnie mruczał, nie wiem, czy przez cały czas, ale w każdym razie zawsze, kiedy na chwilę się budziłam

.
Pupiszon też jakiś śmielszy jest, wpakował mi się wczoraj na kolana, pomruczał, ułożył się do spania, no wow!
Szukamy domków, bo im dłużej chłopaki tymczasują, tym trudniej ich będzie wyrwać z naszego domu i z naszego stada.
Zdjęcia wkrótce.
