Wróciłam w piątek po długim dniu do domu. Tak już mocno po 22. Koty się kłębią, bo głodne, a ja już ze spóźnionym refleksem, bo zmęczona, więc chwilę mi zajęło stwierdzenie, że jednego kota brakuje. Wszystkie światła w mieszkaniu na maksa i latarka w rękę. Szukałam na czworakach, po wszystkich kątach. Znalazłam Sari leżącą w transporterze w ciemnym końcu. Mała leżała i nie reagowała. Była gorąca. Wyciągnęłam ją i zmierzyłam temperaturę - ponad 40 stopni. Pojechałyśmy od razu do weta na nocny dyżur. Mała u weta wyglądała tak:

Dostała leki i wróciłyśmy do domu. Było po drugiej, a ja musiałam o szóstej wstać. Położyłam ją sobie koło głowy w łóżku i przysnęłam. Rano mała leżała i się patrzyła. Podstawiłam miskę, polizała. Musiałam wyjść. Jak tylko mogłam, to wróciłam. Mała leżała. Zachęcona wstała, przeszła się do miski. Więcej powąchała niż zjadła i poszła się znowu schować do transportera. Zaglądałam do niej co chwilę. Spała, albo się we mnie wpatrywała. Na jedzenie nie przychodziła, co pod nos podstawiłam, to tylko polizała i nic. Kolejną noc ponownie wyrzuciłam rezydenta z najlepszej miejscówki w łóżku i położyłam tam małą. Budziłam się co chwilę, żeby sprawdzić, czy żyje. Po piątej była zimna. Chwila grozy. Ale poruszyła się. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zsiusiała się pod siebie i leży w mokrym, dlatego ma zimne futerko. Przełożyłam ją i ogrzałam. Sama wstała i poszła w inne miejsce. Znowu ledwie polizała podstawione jedzenie, wypiła tylko śmietankę. Musiałam wyjść z domu. Wracając kupiłam kurczaka i śmietankę. Tyle czasu minęło, że nie było opcji, jak nie zacznie porządnie jeść, to będę karmić. Ale na mój widok się podniosła, zrobiła krok i zaczęła mruczeć. Sama poszła do kuwety, a potem przyszła coś zjeść. Chodziła wyraźnie osłabiona ostrożnymi krokami i wracała spać. Wieczorem już nawet zareagowała chętnie na zabawkę, choć nie miała siły bawić się z rodzeństwem. Sama przyszła do łóżka na noc. W poniedziałek rano zjadła, choć było widać, że jeszcze jej siły nie wróciły. Wieczorem już się bawiła. W wtorek to już była normalna Sari, a dzisiaj szaleje razem z rodzeństwem.
Uroki życia z kociakami...