Pamiętnik Jasia, cz. III, impresje po usłyszeniu o Misji Rosetta:
„Doszedłem do wniosku, że skoro 10 lat temu człowieki były w stanie wyrzucić w niebo metalowe pudełko tak, aby wylądowało teraz na jakiejś skale, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Rozpocząłem przygotowania do misji „Ragnaköt”, której celem będzie dotarcie do legendarnej planety o nieskończonych zasobach tuńczyka. Jeśli zawiodę i po drodze zginę (najpewniej z głodu, gdyż nie przewiduję innych zagrożeń), urodziwe, szylkretowe walkirie zaprowadzą mnie do kociej Walhalli, która zgodnie z legendami obfituje w tuńczyka, więc na jedno wychodzi. Aby misja miała szansę powodzenia, musiałem zebrać zespół, który będzie opiekował się mną w trakcie podróży i zajmował rzeczami, na które szkoda mojego cennego czasu. W ramach castingu wyłoniłem trójkę śmiałków, którzy zgodzili się zaryzykować swe życia w imię wyższej (tzn. mojej) sprawy. Poniżej zamieszczam zdjęcie, na którym oglądamy moją nową kuwetę, przygotowaną do funkcjonowania w stanie nieważkości. Ten pierwszy z lewej nie wygląda na bystrzaka, przydzieliłem mu więc sprzątanie i wymianę żwiru. Kolega po prawej stronie zdjęcia odpowiedzialny będzie za regularne zaopatrzenie moich misek (zapas karmy suchej znajduje się w pakunkach widocznych na ścianie za mną, karma mokra - w torbach pod sufitem). Śliczną panią doktor mianowałem natomiast menedżerem odpowiedzialnym za dobre samopoczucie kapitana misji, tj. moje. Wyruszamy lada dzień.
Nie wchodź łagodnie pod ten ciepły koc.
Niech grzeje się jadło, gdy ogień się tli.
Jedz, jedz, choć głód traci swoją moc."
To już ostatnia część Jasiowego pamiętnika, uskuteczniania w ramach literackiego wyżywania się

Jaś w najbliższych dniach prawdopodobnie uskuteczni misję pt.: "Przeprowadzka do Domu Stałego". Jest szansa, że misja zakończy się powodzeniem i Jaś odnajdzie tam wielkie pokłady tuńczyka
