Pedro zaaklimatyzował się ładnie... sprzedaje się nakolankowo obcym od razu - nawet nie za garść srebrników
Lubi bawić się kulką, taśmą klejącą i sznurówką (the best!). Myślę, że laserek tez będzie dobry (musimy tylko kupić) bo czasem zaatakuję ścianę na która pada jakiś bardzo skupiony, jasny refleks.
Niemniej przysporzył nam ostatnio trochę zmartwień nasz pierowrodny kot, oj przysporzył. Ale po kolei...
1. Wybraliśmy się niedawno na urlop. Pedro został pod opieką cioci
Ciocię zna i akceptuje (jak śpi u nas to śpi z nią pilnując "swojej" kanapy). Ciocia go karmiła, oporządzała i wieczorami i nocą dotrzymywała towarzystwa. Jakiś czas przed urlopem wybraliśmy się do weta na szczepienia i przegląd kota.
Wet kota nie zaszczepił jeszcze (jesteśmy umówieni na planową wizytę jutro). Pedra ocenił jak generalnie zdrowego kota. Niemniej:
- osłuchał go i o ile płuca są w porządku to słyszał jakieś szmery na tchawicy i to będzie do zbadania (te dziwne dzwięki i prychnięcia Pedra) czy to tylko Pedrowa budowa ciała czy może coś niepożądanego (niemniej bez paniki tutaj

- znalazł pd futrem Pedra (o jednym wiedzieliśmy - drugi nam umknął

) na karku dwa wysięki już zaskorupione. Pozostałość po rozdrapanej grzybicy, której już nie ma dzięki wcześniejszym zastrzykom - jednakże zdaniem weta Pedro drażni sobie gojące się miejsca bo wciąż ma uczucie swędzenia (rzeczywiście drapał się) - coś jak fantomowy ból. Pedro został więc oskalpo... wygolony w tych miejscach i te strupy/kocie dredy zostały mu zdjęte, żeby się nic się nie babrało. Pedro był smarowany na to maścią i teraz na jednym skalpie już się chyba ładnie zagoiło a na drugim jest "czysty strupek" i tez wygląda to nienajgorzej. Pedro się już nie drapie i te jego plecy mają szansę się ładnie zagoić. Żeby się nie drapał dostał zastrzyk ze sterydów, by mógł zapomnieć o swędzeniu (którego już zapewne nie było) i drapaniu strupów.
Zastrzyk to tez były ceregiele i Pedro zgrabnie manewrował tyłkiem coby go nic nie ubodło

Kot został jednak spacyfikowany (of course wycieczka od weterynarza skończyła się gównianym wystrojem transportera

(oj nie lubi transportera)
W połączeniu ze sterydami i maścią dostał proszek, do dosypywania do mokrej karmy na podniesienie odporności.
2.Po jakimś czasie kot wybaczył nam zdradę (transporter i zastrzyk) i spokojni zostawiliśmy go, żeby cieszyć się zasłużonym wypoczynkiem. Pierwszy kilka dni było ok.
3. Trzy dni temu (z urlopu wróciliśmy dziś nad ranem) dostajemy wiadomość, że kuweta została udekorowana przez "Don Sraczkę". Dodatkowo na podłodze w mieszkaniu wymalowano w kilku miejscach "hebanowy szlak" bynajmniej nie akwarelami :/ Ciocia odstawiła więc dodatek do karmy i następna kupa była normalna i Pedro jadł kolejne posiłki ze smakiem.
4. Dwa dni temu Pedro zapadł w marazm, nic nie jadł, nie pił ani nie ząłatwiał się co nas zmartwiło i popsuło nastroje na urlopie. Zapowiadało się nieciekawie.
5. Wczoraj Pedro porzucił głodówkę, powrócił do zwykłych (bez)czynności, wymłócił całą karmę i wodę, która zostawił dzień wcześniej i chciał jeszcze. Dziś podobnie jest normalnie - jutro idziemy do weta popołudniu i może wyjaśni nam co i jak plus obejrzy jego ranki na plecach, sprawdzi czy można go już szczepić itd.
Damy znać co i jak - było nerwowo ale póki co jest ok
