
Babcia Biszkoptowa
Moderatorzy: crestwood, Migotka
U Babci co raz lepiej
Badania są już lepsze. Niektóre wartości są na pograniczu, ale ze względu na nerki nie podajemy na razie żadnych leków. Odkąd Babuszka została wypuszczona do innych kotów, widać, że z dnia na dzień czuje się psychicznie co raz lepiej. Wieczorami biega nam po domu, wychodzi na balkon, kładzi się na fotelu na balkonie, bawi się myszkami, chodzi za innymi kotami. Generalnie widać, że czuje się świetnie
Oczywiście przychodzi na największy drapak żeby sobie podrapać pazurkami. Jedna z moich kotek któregoś dnia na nią nasyczała, ale Babcia zupełnie się tym nie przejęła. Z dumą przeszła obok i poszła się bawić 
Kurcze ona sprawia mi niepojętą radość
Opowiem Wam o tym jak zdejmowaliśmy Babci opatrunek z łapki i co się wtedy wydarzyło 
Babunia na dobranoc - opowieść o mruczącej kołysance
Otóż po pobraniu krwi Babuszce mocno leciała krew, więc dostała opatrunek. Oczywiście w domu Babcia od razu schowała nam się pod łóżko i nie chcieliśmy jej męczyć. Ale następnego dnia kiedy przyszedł wieczór, nie mogliśmy już czekać, aż sama przyjdzie i trzeba było koniecznie opatrunek zdjąć. Meridion wlazł pod łóżko, Babcia wybiegła, a ja ją złapałam. Strasznie się bidulka zestresowała. Musieliśmy opatrunek rozcinać, bo nie dało się go "odlepić". Chwilę to trwało, ale pomyślałam, kiedy już skończyliśmy, że nie dam Babci uciec, kiedy jest cała przepłoszona. Meridion wyszedł a ja zostałam z Babcią na kolanach. Uznałam, że będę ją głaskać, żeby poczuła się bezpieczniej. Głaskałam i głaskałam, aż Babunia zaczęła mruczeć. W końcu kiedy rozluźniłam dłonie Babcia po raz pierwszy nie zwiała od razu. Ze spokojem zeszła z moich kolan, odeszła kawałeczek i usiadła sobie na samym dole drapaka i zaczęła się czyścić.
Pomyślałam, że warto sprawdzić, czy nadal śpiew ma na nią terapeutyczny wpływ. No i zaczęłam śpiewać. Babcia dokończyła higienę i położyła się. Siedziałam od niej jakiś metr. Zauważyłam, że nie lubi cichego głosu, bo kiedy zaczęłam śpiewać głośniej Babuszka się rozmruczała. Nie dotykałam jej, słyszała tylko mój głos. A ona zaczęła swój koncert. Rozłożyła się i mruczała, tak słodko i cudownie, że uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy
I tak spędziłyśmy jakąś godzinę. A potem, również po raz pierwszy, ja spokojnie wstałam i wyszłam, a Babunia nie wystraszyła się, tylko została na swoim miejscu drzemiąc i mrucząc 
Kooooniec!



Kurcze ona sprawia mi niepojętą radość


Babunia na dobranoc - opowieść o mruczącej kołysance

Otóż po pobraniu krwi Babuszce mocno leciała krew, więc dostała opatrunek. Oczywiście w domu Babcia od razu schowała nam się pod łóżko i nie chcieliśmy jej męczyć. Ale następnego dnia kiedy przyszedł wieczór, nie mogliśmy już czekać, aż sama przyjdzie i trzeba było koniecznie opatrunek zdjąć. Meridion wlazł pod łóżko, Babcia wybiegła, a ja ją złapałam. Strasznie się bidulka zestresowała. Musieliśmy opatrunek rozcinać, bo nie dało się go "odlepić". Chwilę to trwało, ale pomyślałam, kiedy już skończyliśmy, że nie dam Babci uciec, kiedy jest cała przepłoszona. Meridion wyszedł a ja zostałam z Babcią na kolanach. Uznałam, że będę ją głaskać, żeby poczuła się bezpieczniej. Głaskałam i głaskałam, aż Babunia zaczęła mruczeć. W końcu kiedy rozluźniłam dłonie Babcia po raz pierwszy nie zwiała od razu. Ze spokojem zeszła z moich kolan, odeszła kawałeczek i usiadła sobie na samym dole drapaka i zaczęła się czyścić.
Pomyślałam, że warto sprawdzić, czy nadal śpiew ma na nią terapeutyczny wpływ. No i zaczęłam śpiewać. Babcia dokończyła higienę i położyła się. Siedziałam od niej jakiś metr. Zauważyłam, że nie lubi cichego głosu, bo kiedy zaczęłam śpiewać głośniej Babuszka się rozmruczała. Nie dotykałam jej, słyszała tylko mój głos. A ona zaczęła swój koncert. Rozłożyła się i mruczała, tak słodko i cudownie, że uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy


Kooooniec!

Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez Niara, łącznie zmieniany 2 razy.
Chciałam nakręcić filmik jak Babcia je, nie sądziłam, że wywinie mi taki numer, kiedy będę w pobliżu. Biszkopcik bała się troszkę podejść do swojej miseczki, a oto w jaki sposób sobie z tym poradziła:
https://www.youtube.com/watch?v=aAa-o69 ... 2_dKxcAI1Q
https://www.youtube.com/watch?v=aAa-o69 ... 2_dKxcAI1Q
Cwaniara 


Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą.
Robert A. Heinlein
http://www.ezopoznan.pl/
Posty dotyczące żywienia kotów nerkowych wydzieliłam do odpowiedniego wątku w dziale Kocie zdrowie i bezpieczeństwo.
Biszkoptka zdecydowanie jest kociakiem nocnym. Przez większość dnia jej nie widać, natomiast gdy nadchodzi godzina 22 babuszka wyłania się z swojej kryjówki i zaczyna krążyć po mieszkaniu. Porusza się całkiem swobodnie i za nic ma "terytoria zagarnięte przez inne koty". Ostatnio wpakowała się do hamaka naszej rezydentce. Ta spanikowana uciekła ze swojego posłanka, nie wiedząc co się dzieje. Natomiast babuszka zrobiła zdziwioną minkę - "Gdzie się podziała ta kotka do której przyszłam?"
Ludzi wciąż się boi i ucieka od nich jak tylko się poruszą gdzieś w jej stronę. Gdy się uda do niej zbliżyć (gdzieś w kąciku) i zacznie się głaskać to jest ok i wtedy się odpręża - natomiast gdy widzi zbliżającego się człowieka panicznie ucieka. Na szczęście powoli robimy w tym kierunku postępy. Nie naciskamy na nią i dajemy jej nabierać zaufania w jej własnym tempie. Największe postępy widać podczas karmienia. Babuszka potrafi już sama się pojawić i domagać jedzonka (choć na odległość), a gdy jej go nakładamy to nie czeka z jedzeniem aż całkiem znikniemy z pokoju, je już jak jesteśmy całkiem blisko, choć wciąż zachowuje pełną ostrożność i próby zbliżenia kończą się ucieczką.
Ogólnie Babuszka wygląda na zdrową, zadowoloną i czuje się dobrze. Za około tydzień jedziemy na badanie kontrolne, żeby sprawdzić czy poziom mocznika znów nie podskoczył.
Ludzi wciąż się boi i ucieka od nich jak tylko się poruszą gdzieś w jej stronę. Gdy się uda do niej zbliżyć (gdzieś w kąciku) i zacznie się głaskać to jest ok i wtedy się odpręża - natomiast gdy widzi zbliżającego się człowieka panicznie ucieka. Na szczęście powoli robimy w tym kierunku postępy. Nie naciskamy na nią i dajemy jej nabierać zaufania w jej własnym tempie. Największe postępy widać podczas karmienia. Babuszka potrafi już sama się pojawić i domagać jedzonka (choć na odległość), a gdy jej go nakładamy to nie czeka z jedzeniem aż całkiem znikniemy z pokoju, je już jak jesteśmy całkiem blisko, choć wciąż zachowuje pełną ostrożność i próby zbliżenia kończą się ucieczką.
Ogólnie Babuszka wygląda na zdrową, zadowoloną i czuje się dobrze. Za około tydzień jedziemy na badanie kontrolne, żeby sprawdzić czy poziom mocznika znów nie podskoczył.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez Meridion, łącznie zmieniany 2 razy.
Babcia miała ostatnio robione badania krwi. Ma podwyższoną kreatyninę, w związku z czym dziś byliśmy z nią na USG. Na szczęście na nerkach nie widać nic niepokojącego. Jeśli zaś chodzi o zaufanie Babuchy do ludzi to niestety jest ciągle tak samo. Babcia żyje swoim życiem, bawi się sama swoimi ulubionymi zabawkami, chodzi po domu kiedy chce, ale człowieka panicznie się boi. Dajemy jej czas i spokój, nie naciskamy na nią. Kilka dni temu nawet zdarzyło jej się podejść do nogi Meridiona na jakieś 50 cm, to bardzo duży sukces. Babcia mruczała i miauczała. Zaczęła trochę do nas gadać
Przychodzi też na jedzenie. Niestety w związku z tym, że Biszkopcik jest albo pod łóżkiem, albo jest ciągle w ruchu, ciężko zrobić jej jakiekolwiek zdjęcie. Udało mi się jak na razie zdobyć tylko takie:
Odejdź człowieku, bo pokaże Ci jęzor



Odejdź człowieku, bo pokaże Ci jęzor

Zastanawiam się, czy Babucha nie powinna być w mniejszym pomieszczeniu, gdzie macie do niej łatwiejszy dostęp i wypuszczona dopiero wtedy, gdy sama zacznie przychodzić na głaski 

"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Myślałam o tym, ale wydaje mi się, że dla Babci to ogromny stres. Każde złapanie na wyjazd do weterynarza powoduje u niej uwstecznienie zachowania. Czytałam ostatnio, że nienależny kotu zabraniać się chować, że kiedy kot nie ma gdzie się schować traci poczucie bezpieczeństwa i jest jeszcze bardziej zestresowany. To nie tak, że nie ma w ogóle żadnych postępów. Bo np Babcia teraz paraduje mi po salonie i gada do drugiego kota. Moglibyśmy znów mieć ją w pokoju, gdzie mieszkała na początku, ale tam, bez dostępu do innych kotów ewidentnie źle się czuła, domagała się wypuszczania, miauczała przy drzwiach, w ogóle się nie bawiła. Teraz np potrafi wieczorem przyjść i sama wariować z zabawką, z resztą tak jak na filmiku.