DT ostatnio był na urlopie ale kociaki jakoś tego nie zauważyły. Po powrocie ludzi Pixi jak to Pixi popatrzyła się co się dzieje w domu i czemu ktoś ją budzi,dała się pomiziać i zmieniła bok na którym spała,poprzedni chyba musiał już ją boleć a Dixi... słysząc wnoszone walizki schowała się pod szafe, jak to ona. Wyciągnięta trzęsła się jak osika, musiała minać chwila i wyszła z wysoko podniesionym ogonem aby sprawdzić jakie są nowości w domu:) Podczas naszej nieobecności gromadką zajmowała się Ania Lunix i z tego co widzę,to dziewczynki są jeszcze piękniejsze niż jak je zostawiłam
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
Szczerze to się dziwię, że one jeszcze nie mają swojego domu. Są tak śliczne, pocieszne, o pięknych oryginalnych umaszczeniach. Nic tylko kochać, przytulać, głaskać.
Oba, kot i pies, są bogate w cnoty i talenty, ale pies ma o jeden talent za dużo: pozwala się tresować. I o jedna cnotę za mało: nie kryje w sobie żadnych tajemnic. [Erich Kastner]
dziewczyny były bardzo grzeczniutkie - obie się ze mną witały w drzwiach. Pixi asystowała przy nakładaniu obiadokolacji wraz z Hanką rezydentką, a Dixi raczej nie
za to Dixi biegała za laserkiem nie udało mi się jej w prawdzie złapać (co się dziwić, przychodzi obca baba i z łapami do kotecka...) ale siedziała na wyciągnięcie ręki
if you want the best seat in the house... move the cat.
Dziś rano wróciłam po nocce do domu. Jak to często bywa na legowisku leżała sobie zaspana mamusia Pixi. No to niewiele myśląc podeszłam do niej aby się przywitać. Po kilku sekundach Pixi zaczęła pięknie i głośnio mruczeć. Musiało być się bardzo fajnie ponieważ po nie więcej jak 1 minucie na to samo legowisko przyszła z całkowicie wolnej woli Dixi! Sama! Do mnie! Na Mizianki! i się położyła i zaczęła nadstawiać do główkę w jedną stronę a to w rękę mi ją wciskała, potem zmieniła boczek...Lepszego powitania po pracy nie mogłam się spodziewać...aż się popłakałam! po prawie pół roku Dixi wreszcie przyszła na głaski. Pewnie sporo wody upłynie nim stanie się to po raz kolejny ale jak dla mnie to jest milowy krok
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
Moja Kochane Maleństwo dziś przyszło na mizianki do TŻ! oczywiście dołączyła do mizianej mamy ale to nie ważne... a jak się miziała to TŻ przybliżył do niej twarz i liznęła go kilka razy po twarzy póki się zorientowała że liże ludzia a nie mame
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
Wszem i wobec mogę ogłosić, że dziewczynki nas kochają
nie Pixi ale OBIE!
Dixi... ja nie wiem jak to możliwe ale to jak ten kot w ostatnim czasie zmienił swoje nastawienie, jest dla nas niewyobrażalne wręcz. Co prawda, czasem zdarza się jej od nas uciec ale są to sytuacje rzadkie... kotka można głaskać, miziać, całować po brzuszku... można wszystko...
a najlepiej jak jest się w dwóch ludzi, na się na miziance Pixi i Dixi obok siebie... po chwili dziewczynki cudnie mruczą i tak mruczące zaczynają siebie wzajemnie myć...tylko wówczas maja dylemat myć się wzejemnie czy jednak lepsze są ludzkie miziaki? ale my im nie utrudniamy tego... miziamy je gdy się myją! a minki mówią same za siebie!
Cudowne mam córeczki
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"