Biszkoptka zaufała nam na tyle, że gdy leży sobie przy framudze drzwi, da się przez nie przejść bez wywoływania przy tym popłochu (no, czasem jeszcze ucieka, ale jednak jest zdecydowanie lepiej). Żeby wziąć ją na ręce trzeba niestety wciąż trzeba użyć podstępu: tj. dopaść ją gdy nie patrzy i z zaskoczenia, bo ludzkie ręce z założenia są dla niej złe. Z drugiej strony jak już jest na tychże rękach, nie wyrywa się i nie ucieka.

Ostatnio udało się też dokonać przełomu. Jak do tej pory Babcia bawiła się tylko w samotności (myszkami, piórkami itp), a wszelka próba interakcji kończyła się ucieczką - swoją drogą babcia doskonale radziła sobie z zajmowaniem się samą sobą. Jednak kilka dni temu, gdy bawiłem się z naszą rezydentką sznurkiem, babcia postanowiła się dołączyć! Od tej pory bardzo lubi uganiać się za nim, choć wciąż podchodzi do tego z niejaką rezerwą. Niemniej jeszcze miesiąc temu gdy próbowałem "zarzucić" sznureczkiem w jej stronę, uciekała jakby był to wąż.
Jak widać cierpliwość i dużo miłości, pomagają jej powoli znów przekonać się do ludzi i z czasem jest coraz lepiej.