Halka i Kaleson po przeprowadzce do szpitalika się nam nieco pochorowały, prawdopodobnie z powodu stresu, błyskawicznie jednak doszły do siebie

Na początku pobytu w szpitaliku nie były aż tak przyjaźnie nastawione do człowieka, a raczej - nie mogły się zdecydować, czy dyżurujący są ok, czy też nie.

Szczególnie Halka bardzo wokalizowała swoje obawy (buczeniem i syczeniem), więc dostała obróżkę feromonową, a Kaleson unikał bezpośredniego kontaktu, chowając się w zakamarkach.
Ale minął ledwo tydzień i są już zadomowione na tyle, że jak słyszą, że ktoś przyszedł, to już leżą pod drzwiami czekając na człowieka, a łaszeniu się i chodzeniu krok w krok za ludziem nie ma końca
