
Węgorek
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Nadrabiamy zaległości! (Przynajmniej spróbuję bo Węgor ciąglę barankuje i wskakuje na kolana o.0) Po kolei:
W środę Kociambr już wracał do formy. Tu pierwszy posiłek od poniedziałku
Głupi myślałem, że jak Kot głodny to jak mu wrzucę do suchej karmy tabletki to ani się zorientuje i pochłonie
Głupi ja
Węgor nie dał się podejść i tabletki zostały na talerzu z resztą karmy. Więc nie ma to jak challenge o 6 rano
Próba podania samej tabletki z ręki wiadomo jak zakończyła, więc użyłem "podstępu z masłem". Na antybiotyk to wystarczyło
później miałem tylko oblizywaną rękę i wypluwaną tabletkę przeciwbólową (która była o wiele mniejsza od antybiotyku bo było to tylko 1/4 piguły). Kolejną próbą było włożenie tabletki do pyszczka (tu się zdziwiłem, że obeszło się bez prób gryzienia
) ale co zaaplikowałem do paszczy Kociambra to tabletka lądowała na podłodze. I tak parę razy. Dopiero potem wpadłem na pomysł ukrycia tabletki w mokrej karmie i podania jej na łyżeczce
Na wieczorną porcję przeciwbólowych tablet także wystarczyło.
Ale już w czwartek rano tak kolorowo nie było i skecz z wypluwaniem był grany od nowa
Skończyło się tak, że ćwierć tabletki rozpadła się jeszcze na mniejsze porcje i część udało mi się przemycić na łyżeczce z karmą a resztę roztarłem na suchej karmie
Środowy wieczór Węgor postanowił uczcić pierwszą "2" po zabiegu. Niestety pech chciał, że nie wcelował biedak do końca w kuwetę co w połączeniu z wychodzeniem z kuwety dało skalę "zniszczeń" obejmującą podłogę, wycieraczkę przed kuwetą, rant kuwety, futerko oraz kołnierz
Czyli debiut pod prysznicem mamy już zaliczony (ale cóż, jak na miesiąc wspólnego mieszkania to tylko jedyna taka wpadka. No i fakt jeszcze nie był przyzwyczajony do kołnierza a kuweta kryta więc, no miał prawo)
W czwartek z kolei mocno mnie zestresował. Jak wróciłem z pracy i wszedłem do pokoju zauważyłem, że z noska (z lewej dziurki, czyli strona robionego oczodołu) cieknie krew (a raczej taki krwawy smark. Nie powiem ciśnienie mi skoczyło, ale że dosłownie za 1h mieliśmy kontrolę, więc powstrzymałem się od panicznych telefonów do innych Wolontariuszy
Na szczęście Dr Starczewska powiedziała, że może tak być, że krew może spływać kanalikami łzowymi, ale zaleciła sobotnią kontrolę, co by chuchać i dmuchać na kawalera
Na miejscu Kociambr dostał jeszcze solidną dawkę zastrzyków, które dzielnie zniósł
Dostaliśmy także, zalecenie żeby pochować zabawki, żeby nie podnosić ciśnienia w kontekście krwi z nosa. No bo już w środę Węgor sam zaczynał się bawić
Po drodze do soboty krwawy smark pojawiał się dalej. Podczas weekendowej wizyty Dr Starczewski był tym trochę zaskoczony, ale powiedział, że mogło się tak stać, że naczynia krwionośne mogły trochę przerosnąć od czasu doznania urazu co razem z zabiegiem dało taki wynik. "Z palca" nic nie mogliśmy zatamować, więc dostaliśmy zastrzyk na krzepliwość i do domu
Od 2 dni nic się nie pojawia w nosku
W czwartek jesteśmy umówienie do Dr Starczewskiej na zdjęcie szwów
Ogólnie Węgor jest cudnym pacjentem! Zero agresji przy podawaniu tabletek wcześniej czy teraz podczas przemywania oczka
Przylepa jak tylko siadam na kanapie to od razu wskakuje na kolana.
Własnie leży i śpi koło mnie. To naprawdę taki koto-pies, dla kogoś kto szuka przylepnego kompana
Trochę się nazbierało zaległych relacji
Na pewno się jeszcze odezwiemy w czwartek/piątek po zdjęciu szwów
pozdrawiamy i parę fot przed i po zabiegu:

W środę Kociambr już wracał do formy. Tu pierwszy posiłek od poniedziałku


Głupi myślałem, że jak Kot głodny to jak mu wrzucę do suchej karmy tabletki to ani się zorientuje i pochłonie


Węgor nie dał się podejść i tabletki zostały na talerzu z resztą karmy. Więc nie ma to jak challenge o 6 rano

Próba podania samej tabletki z ręki wiadomo jak zakończyła, więc użyłem "podstępu z masłem". Na antybiotyk to wystarczyło



Na wieczorną porcję przeciwbólowych tablet także wystarczyło.
Ale już w czwartek rano tak kolorowo nie było i skecz z wypluwaniem był grany od nowa


Środowy wieczór Węgor postanowił uczcić pierwszą "2" po zabiegu. Niestety pech chciał, że nie wcelował biedak do końca w kuwetę co w połączeniu z wychodzeniem z kuwety dało skalę "zniszczeń" obejmującą podłogę, wycieraczkę przed kuwetą, rant kuwety, futerko oraz kołnierz

Czyli debiut pod prysznicem mamy już zaliczony (ale cóż, jak na miesiąc wspólnego mieszkania to tylko jedyna taka wpadka. No i fakt jeszcze nie był przyzwyczajony do kołnierza a kuweta kryta więc, no miał prawo)
W czwartek z kolei mocno mnie zestresował. Jak wróciłem z pracy i wszedłem do pokoju zauważyłem, że z noska (z lewej dziurki, czyli strona robionego oczodołu) cieknie krew (a raczej taki krwawy smark. Nie powiem ciśnienie mi skoczyło, ale że dosłownie za 1h mieliśmy kontrolę, więc powstrzymałem się od panicznych telefonów do innych Wolontariuszy

Na szczęście Dr Starczewska powiedziała, że może tak być, że krew może spływać kanalikami łzowymi, ale zaleciła sobotnią kontrolę, co by chuchać i dmuchać na kawalera


Dostaliśmy także, zalecenie żeby pochować zabawki, żeby nie podnosić ciśnienia w kontekście krwi z nosa. No bo już w środę Węgor sam zaczynał się bawić

Po drodze do soboty krwawy smark pojawiał się dalej. Podczas weekendowej wizyty Dr Starczewski był tym trochę zaskoczony, ale powiedział, że mogło się tak stać, że naczynia krwionośne mogły trochę przerosnąć od czasu doznania urazu co razem z zabiegiem dało taki wynik. "Z palca" nic nie mogliśmy zatamować, więc dostaliśmy zastrzyk na krzepliwość i do domu


W czwartek jesteśmy umówienie do Dr Starczewskiej na zdjęcie szwów

Ogólnie Węgor jest cudnym pacjentem! Zero agresji przy podawaniu tabletek wcześniej czy teraz podczas przemywania oczka



Trochę się nazbierało zaległych relacji

Na pewno się jeszcze odezwiemy w czwartek/piątek po zdjęciu szwów

pozdrawiamy i parę fot przed i po zabiegu:




- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Witamy po przerwie i nadrabiamy zaległości od ostatniego wpisu 
W czwartek przed świętami byliśmy u weta na zdjęciu szwów. Węgor zniósł to dzielnie (włącznie z zastrzykami) i wszystko poszło gładko. Kołnierz został i zdjeliśmy go dzisiaj. Mogliśmy się go pozbyć szybciej, ale ze względu na podróże itp. stało się to dopiero teraz, żeby przypilnować czy nie będzie nadmiernego drapania. Póki co nie ma. Jest tylko nadrabianie zaległości z mycia się
Oczko ładnie się zagoiło i powoli zarasta futerkiem 
Jak już wspomniałem święta spędzaliśmy na wyjeździe w mojej rodzinnej miejscowości. Kociambr zniósł drogę (130 km w jedna stronę) bardzo dzielnie (= sucho w transporterze)
troszkę pogadał na początku jak to Węgor ale bez dramatu
Same święta bardzo dobrze. Podbił serca domowników w szczególności mojej Mamy (która w pt. po przyjeździe była lekko przerażona
) na tyle skutecznie (wystarczyła drzemka u boku mojej Mamy
), że zostało mu wybaczone nawet siku na nową kanapę :/
ale to była tylko jednorazowa wpadka. Tłumaczę to tym, że ja go trochę nie dopilnowałem, bo pościeliłem łóżko i go samego zostawiłem na dłuższą chwilę. Kołdra miękka, wygodnie, to pewnie metodą skojarzeń poczuł się jak w kuwecie. No cóż nie było to miłe, ale miało prawo się zdarzyć
potwierdziło się po raz kolejny, że Węgor człowieka potrzebuje do towarzystwa. Jak tylko zostawał sam w pokoju to od razu zaczynało się przeraźliwe miałczenie i szudranie łapkami po drzwiach. Oczywiście przy każdym wejściu do pokoju były podejmowane próby ucieczki na salony. Ale wystarczyło tylko, żeby ktoś był z Węgorem w pokoju to kociambr od razu robił się spokojny i albo wskakiwał na kolana albo grzecznie leżał
Węgor na tyle wytrwale walczył o swoje, że w końcu zrobiliśmy relokację trujących kwiatków do jednego pokoju i wypuściliśmy Kota na salony
Zachowywał się bardzo grzecznie!
I to chyba tyle w kontekście świąt
Na koniec parę wyjazdowych fot:
uśmiech nr 1:
en face:
podbijamy serca domowników:
groźny łowczy:
wypatruję domku:
Świąteczne pół-kota:
wkrótce fotki po uwolnieniu z kołnierza
pozdrawiamy

W czwartek przed świętami byliśmy u weta na zdjęciu szwów. Węgor zniósł to dzielnie (włącznie z zastrzykami) i wszystko poszło gładko. Kołnierz został i zdjeliśmy go dzisiaj. Mogliśmy się go pozbyć szybciej, ale ze względu na podróże itp. stało się to dopiero teraz, żeby przypilnować czy nie będzie nadmiernego drapania. Póki co nie ma. Jest tylko nadrabianie zaległości z mycia się


Jak już wspomniałem święta spędzaliśmy na wyjeździe w mojej rodzinnej miejscowości. Kociambr zniósł drogę (130 km w jedna stronę) bardzo dzielnie (= sucho w transporterze)


Same święta bardzo dobrze. Podbił serca domowników w szczególności mojej Mamy (która w pt. po przyjeździe była lekko przerażona


ale to była tylko jednorazowa wpadka. Tłumaczę to tym, że ja go trochę nie dopilnowałem, bo pościeliłem łóżko i go samego zostawiłem na dłuższą chwilę. Kołdra miękka, wygodnie, to pewnie metodą skojarzeń poczuł się jak w kuwecie. No cóż nie było to miłe, ale miało prawo się zdarzyć

potwierdziło się po raz kolejny, że Węgor człowieka potrzebuje do towarzystwa. Jak tylko zostawał sam w pokoju to od razu zaczynało się przeraźliwe miałczenie i szudranie łapkami po drzwiach. Oczywiście przy każdym wejściu do pokoju były podejmowane próby ucieczki na salony. Ale wystarczyło tylko, żeby ktoś był z Węgorem w pokoju to kociambr od razu robił się spokojny i albo wskakiwał na kolana albo grzecznie leżał

Węgor na tyle wytrwale walczył o swoje, że w końcu zrobiliśmy relokację trujących kwiatków do jednego pokoju i wypuściliśmy Kota na salony

I to chyba tyle w kontekście świąt

Na koniec parę wyjazdowych fot:
uśmiech nr 1:
en face:
podbijamy serca domowników:
groźny łowczy:
wypatruję domku:
Świąteczne pół-kota:
wkrótce fotki po uwolnieniu z kołnierza

pozdrawiamy

Mocno zaniedbałem wątek Kocurka
więc najwyższy czas nadrobić zaległości!
U Węgora wszystko w porządku. Szaleje za myszkami, przy misce nie wybrzydza, budzi o 4 nad ranem
więc wszystko w normie 
Zdarzyło mu się czasem kichnąć, ale to już spacyfikowaliśmy lizyną, którą lada moment odstawimy
Testowaliśmy trochę surowiznę w tym miesiącu. Bardzo przypadła do gustu czy to serduszka drobiowe czy też udko z kurczaka
Futerko po zabiegu cały czas odrasta, tak że prawie całkowicie odrosło
Parę fot na dowód, że koteł ma się dobrze:
znowu mnie budzie głupimi fotami
jak już musisz to rób mi zdjęcia z prawego profilu
en face
To mały krok dla kota lecz wielki dla kotowatych czyli: to, że mnie tam nie widziałeś nie znaczy, że tam nie byłem. W.
kurzu już się pozbyliśmy

U Węgora wszystko w porządku. Szaleje za myszkami, przy misce nie wybrzydza, budzi o 4 nad ranem


Zdarzyło mu się czasem kichnąć, ale to już spacyfikowaliśmy lizyną, którą lada moment odstawimy

Testowaliśmy trochę surowiznę w tym miesiącu. Bardzo przypadła do gustu czy to serduszka drobiowe czy też udko z kurczaka

Futerko po zabiegu cały czas odrasta, tak że prawie całkowicie odrosło

Parę fot na dowód, że koteł ma się dobrze:
znowu mnie budzie głupimi fotami
jak już musisz to rób mi zdjęcia z prawego profilu
en face
To mały krok dla kota lecz wielki dla kotowatych czyli: to, że mnie tam nie widziałeś nie znaczy, że tam nie byłem. W.
kurzu już się pozbyliśmy
