Dzisiejszej nocy niespodziewanie odeszła od nas Della, pozostawiając nas w wielkim smutku i niezrozumieniu dla wyroków losu. Najprawdopodobniej w wyniku upadku z krzesła doznała mikrourazu, który spowodował zaburzenia neurologiczne. Pomimo interwencji weterynaryjnej, nie przetrwała nocy. Była nadspodziewanie łagodnym, niewinnym i nieco nieśmiałym kotkiem. Wspaniałym kocim wolontariuszem, który zawsze pierwszy wyciągał przyjazną łapkę do nowych, wystraszonych tymczasków, które przyjmowaliśmy pod swój dach. Otaczała je swoją opieką i troską, pokazując nowe kąty oraz zachęcając do wyściubienia nosa spod kanapy. Uwielbiała kocięta, które z zapałem myła i wprowadzała w świat kocich gonitw. Bywała bardzo gadatliwa, prowadząc z nami długie wymiany zdań i miauknięć, którymi odpowiadała na pytania i wyjaśniała wszelkie wątpliwości dotyczące zawiłej kociej natury. Nikt z równym zapałem nie polował na umykające światełko. Jakże wspaniale potrafiła wykręcić korkociąg, kiedy odpowiadała na nasze słowne zaczepki lub witała nas pod drzwiami i domagała się głasków! Nasza druga rezydentka chyba nie wie jeszcze, co się stało. Myśli, że skoro ludzie potrafią zniknąć na kilka dni i pojawić się ponowie, tak i Delcik za jakiś czas wróci do domu i z szalonym miauknięciem wybiegnie z transportera, aby obdzielać domowników kocim szczęściem. Delcik jednak nie wróci. Został po niej ulubiony drapak w kuchni, pusta miska i ziejąca dziura w sercu. Prosimy, pomyślcie dzisiaj ciepło o Delli i przytulcie wieczorem swoje koty. Powiedzcie im, jak bardzo je kochacie i jak to dobrze, że są obok Was.

Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez
Essi, łącznie zmieniany 1 raz.