Coduś został odebrany z zabiegu. Okazało się, że jednak nic nie wbiło się w łapkę - dodatkowy opuszek bardzo spuchł i wyglądał jak ciało obce wbite w łapkę.
Przyczyną tak słabego stanu jest zapalenie - najprawdopodobniej chapnął go jakiś inny kotek, wszystko się rozwijało a w związku z tym, że objawy wystąpiły dzień po pierwszej dawce odczulania powiązałyśmy to właśnie z tym.
Łapka została ostrzykana lekami, mamy lekki opatrunek. Na razie nie dostaliśmy żadnych leków na wynos, za tydzień mam dzwonić w celu umówienia się na kontrolę i decyzję co dalej.
Na szczęście rentgen nie wykazał nic po stronie kości.
Codulek jest po głupim jasiu, także dochodzi do siebie - głównie śpi i przytulamy z mocą 100 razy większą niż zawsze.
Bardzo nerwowy dzień za nami, ale teraz będzie już tylko lepiej.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez come-here, łącznie zmieniany 1 raz.
Coduś czuje się dobrze - łapka nie jest spuchnięta, zazwyczaj w dole, ale czasami też podnosi ją do góry.
W tym tygodniu dzwonimy do weta - następna wizyta przed nami.
A żeby ulżyć trochę w tym ciężkim czasie, przy wczorajszym robieniu barfa ktoś dostał w prezencie trochę smakołyków. Tzn. mięso samo jakoś tak osuwało się noża.
Dziś samopoczucie rewelacyjne, humor dopisuje, apetyt powalający jak zawsze.
W związku z tym, że pogoda nareszcie jest znośna, Cody siedzi przy otwartym oknie, łypie na zwierzęta latające za siatką i praktykuje tzw. zimny łokieć. W końcu jest niedziela, więc trzeba odpocząć.
Przednia łapka Codiego już dobrze, natomiast żeby nie było nudno, to na tylnej łapce zrobił Mu się nowy ropień/kaszak...
Na szczęście jest otwarty (co wygląda okropnie, ale dzięki temu udało się Go oczyścić bez podawania znieczulenia.
Chyba nie bardzo ten ropień boli Codiego, bo zniósł to czyszczenie wyjątkowo grzecznie. Ani razu nie próbował nas zjeść Nawet nie syczał za dużo.
I od razu udało się też obciąć Mu pazurki
Normalnie Cody rozpieszcza nas swoją postawą