Nawojka miewa się bardzo dobrze - po dość mizernym wyglądzie w maju znów troszkę się zaokrągliła i sierść zaczyna być coraz ładniejsza. Jeżeli chodzi o jedzenie to przyznam, że to kocia Magda Gessler - to nie, tamtego nie, skubnie i zje w ostateczności. Chyba że to tuńczyk z krabem, bo to bardzo lubi. Jak dostanie mięso to ma dziwną manierę przynoszenia mi kawałka tego mięsa w nocy do łóżka

Notorycznie obgryza mi też warzywa (brokuły, kalafior, kalarepa) i przyłapana została na konsumpcji mleka kokosowego, które robiłam. Obie lubimy też wafle ryżowe, muszę uważać, żeby nie zostawiać ich na wierzchu.
W nowym miejscu odnalazła się bardzo szybko, nie było żadnych problemów. Ciekawi ją balkon, ale z wycieczek nici. Stała się ogromną przytulanką, ciągle trzeba ją głaskać, chodzi za mną krok w krok - ja siedzę na krześle przy stole - ona na drugim, ja na kanapie-ona tuz obok. Wyciąga się i układa tak, żeby ją głaskać po brzuchu. Mogę ją też nawet przytulać i tarmosić i co najwyżej spojrzy spode łba, ale już nie podgryza i nie syczy

A jak już jest super spragniona czułości to wchodzi mi na kolana, łapkami obejmuje szyję lub układa się na jednym barku i się wtula i barankuje. Kto by pomyślał, że w takiej zołzie kryje się takie dobre, spragnione miłości kocie serduszko?
