U Babcyjki dni mijają spokojnie.
Podajemy Kotce leki na zapalenie pęcherza i zdaje się być lepiej.
Nie ma już płaczu przed wejściem do kuwety a i odwiedza już jedną a nie kilka po sobie
Apetyt dopisuje. Ładnie wcina jedzonko. Zna już pory karmienia i gdy nakładamy jedzonko potrafi czekać na swoją porcję. Leki zjada również bardzo ładnie.
Staramy się również pokazać jej, że człowiek zły nie jest. Jako, że ja nie mogę robi to TŻ, gdyż trzeba położyć się na podłodze i zajrzeć wgłąb drapaka. Na głaski reaguje niepewnością ale nie wykazuje żadnej agresji.
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
Kurciak pisze:Jako, że ja nie mogę robi to TŻ, gdyż trzeba położyć się na podłodze i zajrzeć wgłąb drapaka
no co Ty, Ty nie możesz?..
A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
U Babcyjki czas mija powoli. Czasem mniej lub bardziej spokojnie a to wszystko zależy od dnia charakternej rezydentki.
Ale musimy się pochwalić, że Babcyjka mruczy i to jak głośno!
Mruczy gdy człowiek wczołga się pod drapak i zacznie ją miziać (po jakiejś chwili) ale .. mruczy tez przy jedzonku, gdy to szczególnie jej smakuje. Cosma tuńczykowa jest tak pyszna, że Kocia mruczy nawet 30 min po posiłku
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
Babcyjka...
Babcyjka to jeden z tych kotów, o które nikt nie pyta i ze smutkiem muszę stwierdzić, że pewnie nikt nie zapyta. I to nie ze względu jej wyglądu. Wszak urody nie można jej odmówić. Piękna szylkretka z Niej.
Jednakże Babcyjka ma swoje lata, nie ma zębów i nie jest typem miziaka-żyje obok człowieka. No i musi brać leki. Z karmą, które pięknie zjada i nie ma z tym problemu. Mój najmniej problemowy tymczas jeśli chodzi o podawanie leków.
Ale... Ale niestety te cechy powodują, że Babcyjka po takim czasie nie doczekała się ANI JEDNEGO zapytania. Czy starsze koty, które trafiają po skrzydła fundacji od samego początku nie maja mieć nadziei na swój własny dom, w którym mogli by spokojnie spędzić jesień swojego kociego życia a muszą męczyć się w zakoconych domach, często z niedokońca miłymi kocimi towarzyszami, które zamiast spokoju fundują kolejną dawkę stresu?
Babcyjka nie jest małym kociakiem ale czy to oznacza, że nie zasługuje na miłość własnego człowieka?
Każdy z nas będzie kiedyś sstarszy i sam będzie przyjmował leki i cały czas będzie miał w sobie dużą potrzebę kochania i bycia kochanym. Koty też te potrzeby maja.
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
A jakie Babcyjka leki bierze, z jaką częstotliwością? Zastrzyk/tabletka?
Ta pęcherzyca nie przenosi się na inne kotki? Może tego się boją, że nie pytają?
Ja jakbym mogła to Zeldę i Babcyjkę wzięłabym bez zastanowienia, obie są wyjątkowe <3 i w obu się zakochałam.
Ale mam już kilka kotków.
Oba, kot i pies, są bogate w cnoty i talenty, ale pies ma o jeden talent za dużo: pozwala się tresować. I o jedna cnotę za mało: nie kryje w sobie żadnych tajemnic. [Erich Kastner]
catta pisze:A jakie Babcyjka leki bierze, z jaką częstotliwością? Zastrzyk/tabletka?
Ta pęcherzyca nie przenosi się na inne kotki? Może tego się boją, że nie pytają?
Ja jakbym mogła to Zeldę i Babcyjkę wzięłabym bez zastanowienia, obie są wyjątkowe <3 i w obu się zakochałam.
Ale mam już kilka kotków.
Babcyjka leki bierze z karmą. jeden poł tabletki co 3 dni i jeden ćwierć codziennie do karmy a tą je wręcz wzorcowo. U mnie w Babcyjka żyje wśród innych kotów i żadne z nich nie ma objawów tej choroby, zresztą u Babcyjki nie wychodzą żadne nowe ogniska chorobowe.
Z doświadczenia i wątków naszych tymczasków właśnie takich jak Zelda, Codi, Silanka czy Babcyjka wiemy, że wszak to koty wyjątkowe ale dużo czasu będą czekać na własnego człowieka, który nie będzie miał obaw do przygarnięcia Wyjątkowego kota, bo to są koty wyjątkowe
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez Kurciak, łącznie zmieniany 1 raz.
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
Mam wrażenie albo faktycznie tak jest, że Babcyjka coraz lepiej psychicznie się u nas czuje.
Po pierwsze primo: coraz rzadziej są awantury a rezydentką z winy rezydentki
Po drugie primo: coraz częściej wychodzi sobie na zwiady mieszkania, wypuszcza się coraz dalej, co pewnie jest zasługą punktu pierwszego
Po trzecie primo: podchodząc do niej obwącha dwunożnemu ludziowi rękę a nawet da się pogłaskać-po chwili odskakuje ale na krzesło obok tego, na którym aktualnie siedzi. Najlepiej gdy człowiek pachniał kurczakiem czy rybką. Wtedy jest pełnia szczęścia
No i jesteśmy na etapie jedzenia kurczaczka z ludziowej ręki
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"