Zachęcona przez Morri do podzielenia się tu naszą prywatną korespondencją, zamieszczam co następuje
Trochę dużo tekstu, ale może komuś przyda się kiedyś wiedza wyciągnięta z diagnoz Gamisiowych dolegliwości?
Wprowadzając w temat, kilka tygodni temu na jednej z podusi Gamisia zauważyłyśmy podejrzaną zmianę, jakby mały wyrostek, trudno to określić. Niżej pojawiło się też co innego, najpierw w kolorze podusi, potem czerwonawe - co wyglądało jakby zdarta skórka. W celach naukowych zamieszczam fotografię.
Bardziej jednak zaniepokoiła nas ta wyższa zmiana, a po konsultacji z Morri zdecydowałyśmy się zabrać Gamisia do poleconej Pani Dermatolog (Natalii Busłowicz). Również futerko przy ogonku Gamiś ma nieciekawe od paru miesięcy (zbrązowiałe i szorstkie, pozbawione też podszerstka), toteż pojawiła się szansa na zdiagnozowanie dwóch pieczeni za jednym mikroskopem.
A teraz, już cytując (siebie):
"(...)W sprawie łapki - bardziej zaniepokoiła ją [Panią Weterynarz] ta "płaska" zmiana niżej (wyglądająca jak zdarta skórka), niż ten "wyrostek" wyżej. Po zbadaniu tego drugiego (Pani "grzebała" w tym trochę, sprawdzała czy odchodzi od poduszki (nie odchodziło)) podejrzewa hiperkeratozę, czyli nadmierne rogowacenie (ponoć częstsze np. na nosie, ale na poduszkach też może się zdarzyć). Z tej zmiany niżej pobrała próbkę i zbadała pod mikroskopem, nie znalazła jednak nic niepokojącego ("cytologia - bardzo liczne ziarniaki ze względu na lokalizację zmiany, brak komórek atypowych") - chociaż sama przyznała, że nie bardzo wie co to jest, bo wcześniej jeszcze takiej zmiany nie widziała. Pamiętam też, że wykluczała jakieś dolegliwości faktem, że Gamiś ma zmiany tylko na jednej łapce, ale niestety nie pamiętam o co dokładnie chodziło. Jeśli chodzi o futerko, to również pobrała próbkę i zbadała pod mikroskopem. Włoski okazały się roztrojone na końcówkach, co wg. Pani weterynarz oznacza, że to efekt nadmiernego wylizywania futerka przez kota. Wprawdzie nie zaobserwowałam niczego takiego u Gamisia, ale mam ją teraz uważniej obserwować. Jako skutki nadmiernego wylizywania podała pchły (nawet jedną sztukę) lub stres. Na to pierwsze dostałyśmy dla obu kici preparat, na to drugie niestety nie bardzo mamy wpływ. Fakt, że jakieś 2 miesiące temu przeprowadzałam się ja, tydzień temu Kicie, ale wydaje mi się, że futerko było nieładne już trochę wcześniej. Dostałyśmy również dwa suplementy do podawania z posiłkiem przez miesiąc (mączka z norweskich alg morskich i drożdże browarnicze na futerko i skórę, bo Pani zauważyła, że jest trochę przesuszona). I to chyba tyle z diagnozy, za miesiąc mamy zgłosić się z Gamisiem na kontrolę i ewentualne badanie krwi. Do tego czasu obserwacja łapki i suplementy na futerko.
I choć łapka Gamisia okazała się dla Pani weterynarz sporą zagwozdką, to wizytę oceniam naprawdę fajnie. Siedziałyśmy w gabinecie prawie godzinę, najpierw dokładny wywiad, milion pytań o wszystko, dokładne oględziny Gamisia, te wszystkie badania mikroskopowe... Żeby tylko wszyscy weterynarze (i lekarze...) tak się przykładali

A co do samej Gamisi, to chyba pierwszy raz w życiu była taka wystraszona... Zawsze to Becinka przodowała w stresie, a tu taka zmiana... Trzęsła się biedna i mruczała ze strachu, ale za to była bardzo grzeczna! Nawet jak Pani grzebała jej w podusi igłą, to w ogóle się nie wyrywała z objęć! Za to chowała pyszczek w ramię trzymającej ją Agaty, zupełnie jakby nie chciała patrzeć co ta Pani jej tam robi...
Podsumowując - obserwujemy i czekamy na kolejną wizytę, może wtedy wyjaśni się coś więcej."
(...)
"Wizyta wyniosła mnie 120zł, ale jakoś przez jej długość i skrupulatność Pani Weterynarz (plus trochę suplementów i dwie porcje specyfiku na pchły) nie było to bardzo bolesne...
Gamisiowa łapka chyba wygląda lepiej, przynajmniej ta zmiana niżej (która bardziej zaniepokoiła PW). Jakiś czas temu odstawał od tego jakby "strupek" (ale taki nie czerwony, tylko biały, jak zeschnięta skóra),
a dziś już go nie ma i całe to miejsce wydaje się goić (chociaż nadal widać tajemniczą dziurkę pośrodku).
Tak czy siak, jestem dobrej myśli, może Gamiś po prostu na coś stąpnęła? Nie wiem...
Przy okazji, czy ma Pani może jakąś metodę/pomysł na wmusz... zachęcenie Dziewczynek do przyjmowania owych suplementów? Próbuję im je podawać dopiero od wczoraj (sporo opóźniła się moja przesyłka z wagą do ich odmierzania), ale jak na razie z bardzo marnymi skutkami. Tak jak polecała PW, dostają je razem z "mokrym" posiłkiem. Wczoraj wmieszałam je po prostu w mięsko, ale niezbyt spodobały się Kiciom te zielone placki na nim. Dziś chciałam być sprytna i wymieszałam proszek z paroma łyżkami wody po zalewaniu mięska, ale to też na nic. Ogólnie siedzę z Kiciami przy miskach i podaję po jednym kawałku z nadzieją, że może ten akurat mniej im zaśmierdzi algą i jednak skusi do zjedzenia. Odkryłam, że najwięcej (choć i tak niewiele) udanych prób następuje po podaniu kotu kawałka do powąchania, a następnie... podrzucenia go w powietrze i pozwolenia klapnąć na ziemię

Ten nietypowy proceder intryguje kicię, która podchodzi powąchać co to spadło... I raz na 10 przypadków kusi się uszczknąć kawałek. Niestety, pyszczek sam do miski i tak nie wędruje, a 80% mieszanki suplementowej i tak zostaje albo tam, albo na podłodze. Tak sobie myślę, że może czas zainwestować w strzykawki i zacząć wstrzykiwać im do Pysia tę pyszną maź? Na pewno będą zachwycone, ale chyba chwilowo nie mam lepszego pomysłu :|
Pozdrawiamy serdecznie

"
Gamiś wyrażająca swą dezaprobatę wobec śmierdzącej zawartości miseczki
I Becinka przyklejona do kanapy, żeby nie było że ciągle tylko ten Gamiś i Gamiś!!!
Pozdrawiam
