Dzisiaj w nocy zrobił za to totalny sajgon, z kupą wszędzie (o całkiem przyzwoitej konsystencji), wymiotami, podkładem wywróconym i poskręcanym...
Głodny siedział nad brudną michą, bo on z takiej nie będzie jadł. Jak mu dałam nowe żarcie to się rzucił na nie. Od rana też grzecznie siedzi, śpi zwinięty w kłębek. Czysto, pięknie. Nawet nie syczy na mnie, jak go chcę pogłaskać. Tylko tabletki, które teraz dostaje, są paskudne...
On tak potrafi... Jak czuje, że ma brudno, to próbuje ten brud zakopać. W efekcie wszystko jest wszędzie. A w nocy to musi czekać do rana, aż wstanę i sprzątnę.
Teraz od rana jest czysto. Siki w kuwecie, a kupy w ciągu dnia nie było. Z jednej strony dobrze, bo to znaczy, że nic nie gubi, ale źle, jeśli go zatwardzenie chwyciło.
Tak czy inaczej, jutro i tak jedziemy na kontrolę.
Byliśmy na kontroli. Wszystko w porządku. Mamy teraz smarować bliznę maścią. Jak na razie moja wyobraźnia tego nie ogarnia. Zobaczymy jutro, jak nam pójdzie
Tak dla porządku sobie zapiszę, że pierwsze smarowanie kupra maścią zakończone sukcesem. Kocyk na łeb i się udało. Tylko wyciąganie z klatki uznał za zniewagę i chciał mnie rozedrzeć na kawałki pazurami.
filo pisze:Wypuściłam kotka, żeby się trochę poruszał, bo już kilka tygodni spędza w klatce i zapomni, jak się chodzi. Zaglądam - a on w najlepsze śpi na kanapie
Powrót do klatki był drastyczny. Była gonitwa po całym mieszkaniu. Mam dorodne rany szarpane na rękach. Ale i tak pozwolę mu w kolejne dni spędzać czas poza klatką. Na noc musi wrócić, bo jest na ścisłej diecie i nie może się dorwać do cudzych misek. Poza tym nie mam pewności, czy w razie czego doleci do kuwety, a sprzątać całą chatę z kociego guana