Noc. Wszyscy już śpią albo właśnie zasypiają. Ciemność. I w tej ciemności słychać nagle tupot bosych małych stópek a po chwili jeszcze turkot. I znowu turkot. I dalej turkot. Zapalamy światło – to Antosia. I narożnik. Dorwała narożnik od przypodłogowej listwy i turkocze nim po pokoju. Zabieramy jej, gasimy światło kładziemy się spać.
Tupot i turkot. Turkot… wstajemy, zapalamy światło – Antosia z drugim narożnikiem kontynuuje przerwaną przez nas zabawę. Zabieramy jej narożnik. Mąż na wszelki wypadek sam zbiera resztę narożników z pokoju i przedpokoju, chowa je do szuflady, gasimy światło i kładziemy się spać. Już prawie dopływamy do krainy Morfeusza, gdy… tupot i metaliczny stukot, stukot i turlanie. Wstajemy, zapalamy światło… Nie wiem jak to Antosia zrobiła, ale z umywalki w łazience wyjęła grzybek zamykający spust wody i przyniosła go w pyszczku na środek pokoju. Grzybek po chwili dołącza do narożników w szufladzie. Na wszelki wypadek mąż do szuflady chowa jeszcze kulkę-zabawkę, piłeczkę, breloczek do kluczy, łyżeczkę… w końcu nie wiadomo co Antosi może jeszcze wpaść do głowy. Gasimy światło i idziemy spać.
Już odpływamy, już przechodzimy do innego wymiaru, już prawie nie ma nas wśród żywych, gdy… tupot, tętent, łups! Tupot, tętent, odbicie, lądownie, wiraż, tętent… To Antosia zachęciła Księcia Pana do gonitwy w ciemnościach. Unoszę się by wstać i uspokoić towarzystwo, gdy czuje rękę męża i słyszę jego głos:
- Leż. Musiałabyś oboje zamknąć w szufladzie razem z narożnikami.
Racja. Kładę się, naciągam poduszkę na uszy i staram się zasnąć. Chciało się koty, to się je ma. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Fotki zrobione rano po nocnych wojażach - aniołki
