Kolejna kocia bieda, którą od Tęczowego Mostu dzieliły godziny... Karmicielka przyniosła Go do lecznicy, bo nie jadł kilka dni, nie reagował na dotyk, nie wstawał... Ostatni niewykastrowany kocur ze stada zdziesiątkowanego przez wirus FIV, niemożebnie chudy, pokryty łysymi plackami i strupami, z zębami w rozsypce, a przy tym zjadany dosłownie przez pasożyty. Oczywiście daliśmy Mu szansę, mimo złych parametrów nerkowych i wątrobowych, mocznicy i leukocytozy. I co - i zareagował na kroplówki i leki - następnego dnia zaczął jeść! Kiedy wyniki się poprawiły - lekarze podjęli się sanacji pyszczka i kastracji, no i jest zdecydowanie lepiej:)
Nerki ustabilizowane (oba parametry w normie!), regenerujemy wątrobę, walczymy ze stanem zapalnym, tuczymy specjalnymi preparatami, no i leczymy skórę, tępiąc pasożyty, od których futro się aż roi (na szczęście większość z nich jest już martwa) - niestety skóra jest tak osłabiona, że sierść podczas zabiegów pielęgnacyjnych wychodzi garściami. Zresztą lekarze ostrzegli, że kocur może zupełnie wyłysieć... Nic to - damy radę! Bo Alojzy jest pełen woli życia, no i pozytywnych uczuć do człowieka. A że jest pozytywny na wirusa FIV - no cóż, to kolejny pozytyw tego kota;)
Jeszcze małe wyjaśnienie - ALojzy, bo karmicielką była p. ALicja, a A. Mol - to ulubiona postać z bajek

Dodatkowo z sierści kocura wyciągnęliśmy truchło osy i ćmy, a może i dużego mola
Alojzy Mol na
ZDJĘCIACH i
FILMACH.