Ancymon
Gdy Nastia i Dunia były jeszcze małymi znajdkami w klatce, Nastia była strachliwie wycofana, a Dunia otwarcie korzystała z każdej okazji, by odważnie eksplorować świat. Dziś obie są diametralnie różne: Nastia przebojowa, a Dunia stateczna. Co jest kolejnym dowodem na to, że warto adoptować koty już podrosłe, a niekoniecznie słodkie maluchy, z których nie wiadomo jeszcze co finalnie wyrośnie.
Nastia, co nieraz już pisaliśmy, jest kotką bardzo żywą, o niespożytej energii. Gdy inne koty już korzystają z dobrodziejstw południowej drzemki, ona z pluszowym szczurkiem w pyszczku pielgrzymuje piszcząc i wypatrując chętnych do zabawy. Gdy pozostałe felix domestica wieczorem już śpią, ona jeszcze snuje się po domu zachęcając do harcy i swawoli. Gdy w nocy fizjologia zaprowadzi cię do łazienki, to ona otrze się o twoje nogi mrucząc pytanie, czy to pora na sen jeszcze, czy już na wstawanie. Gdy zadzwoni poranny budzik, to ona pierwsza przybiegnie ugniatać łapkami, by pobudzić ciebie do pionizacji. To ona wreszcie zaczepia inne koty, pobudzając je do biegu, ucieczki i gonitwy.
Ale chyba największą frajdę sprawia jej drażnienie seniorki Coco. Gdy Coco siedzi na szafie, Nastia kładzie się na krześle, przez które Coco musiałaby schodzić. Gdy Coco usiądzie na komodzie, Nastia już chwilę potem leżakuje pod nią tak, by starsza kotka wiedziała, że schodząc nie ominie Nastii. Gdy Coco zawędruje do łazienki napić się wody z kranu, Nastia odcina jej drogę wyjścia, leżąc w drzwiach łazienki. Wreszcie, gdy tylko zniknie na chwilę Coco z oczu, wtedy można jej wypatrywać w jakimś kącie lub za krzesłem, czającą się do tygrysiego skoku na starszą kocicę. Po to tylko, by ją klepnąć w zadek albo po prostu mieć frajdę z pogonienia marudy.
I wtedy my czasami wkraczamy chcąc wybawić Coco od stalkerki wołając „Nastka!”. Na co kociak kładąc uszy po sobie, w radosnych podskokach odbiega do fotela. My idziemy za nią – by ją skarcić. Ona przebiega na kanapę – my za nią. Ona do sypialni – my niezmiennie trzy kroki z tyłu. Wtedy Nastia kładzie się, pozwalając do siebie podejść, przewraca się na boczek, kręci się jak na rożnie. I prężąc się cała łaskawie pozwala się wygłaskać. Jakby chciała powiedzieć: „przecież to żarty, zabawa, wszak to nie moja wina, że wśród nas są drętwiarze, zobaczcie jaka ja jestem kochana”.
No fakt, czy takiego wdzięcznego łobuza można skarcić ? Czy takiego ancymona można by nie kochać ?
Świąteczny łasuch
Każdy chyba jako dziecko przechodził etap podjadania wypieków. Czy to jeszcze ciasta w stanie surowym, czy to już upieczonym. I zdziwienia, skąd babcia może wiedzieć, że to ON/ONA właśnie zdjęła i zjadła te śliwki ze świeżo upieczonego ciasta. Wszak przecież tego nie widziała… chociaż nikogo innego poza nami dwojgiem nie ma w domu.
Lata potem, samemu robiąc wypieki trzeba pilnować swoje dzieci, aby zadbać o sprawiedliwy podział: aby jednemu dać makutrę do wyskrobania, a drugiemu nie zapomnieć dać do wylizania pałki od sernika. A na koniec jeszcze przypilnować, aby nie wydłubywali z ciepłych placków kruszonki.
Dzieci wyrosły, samemu już dawno się z tego wyrosło, ale koty nigdy nie dorastają. A najbardziej nie wyrośnięte okazują się Dunia z Nastią. Tu wystarczy tylko chwila nieuwagi i już nad makutrą w skupieniu pochyla się Dunia zapoznająca się z aromatami surowego sernika. Szast-prast ścierka pokazuje jej, że to nie jest jej miseczka. Niechętnie, ale oblizując się z niejakim ukontentowaniem odchodzi.
Ciasto ocalało, ląduje więc w foremce, a foremka wędruje do piekarnika. Po upieczeniu następuje pierwszy etap chłodzenia- w otartym piekarniku. Potem na blacie tężeje pod ściereczką. A na koniec obwiązane pergaminem wędruje na balkon, by do następnego dnia hartowało się w chłodniejszym miejscu. I tu na scenę wkracza druga z sióstr – Nastia.
Ta spryciula wie co wolno, a czego nie. Wie co może jeść, a czego nie dostanie. Towar kroi więc z gracją zawodowego rzezimieszka. Najpierw narobi rabanu w kuchni albo innym pokoju – tak dla odwrócenia uwagi. Po czym gdy człowieki zaintrygowane rumorem w kuchni, tudzież prychaniem molestowanej przez Nastię Coco podążą jej na pomoc, ta czym prędzej ukradkiem przemyka na balkon. Gdy już opanowawszy sytuację w innej części mieszkania, przypadkiem zerkniemy w stronę balkonu, a tam… zza framugi widać kitę. Czarną, radośnie podskakująca kitę. Podchodzimy, a tam… w wygryzionej w papirusie dziurze niknie koci korpus. Gdy lekko tykamy ogonek, z dziury wynurza się opruszona drobinkami sernika mordka Nastii. Oblizawszy się jeszcze ze dwa razy nagle nas spostrzega. Aż przysiada z wrażenia, jakby wciągając łepek między ramiona, wychyla się w prawo, potem w lewo, jakby oceniając która droga ucieczki będzie pewniejsza i wielkim susem wskoczywszy do mieszkania, sprintem niknie pod łóżkiem w jednym z pokoi. Po chwili w mroku przy podłodze już tylko łyskają jej zielone oczy, którym towarzyszy jeszcze mlaskające oblizywanie. Alleluja.
Ostatnio zmieniony 15 kwie 2017, 15:41 przez BEATA olag, łącznie zmieniany 1 raz.
Sielskie klimaty na balkoningu.
Donoszę, o bezczeszczeniu jedynego, roślinnego przejawu wiosny na balkonie
- Nastka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Człowiek a Stefuś to może wszystko, co to za sprawiedliwość. Mówisz że nas tak bardzo kofasz - obiecanki cacanki... - Raz, dwa, trzy - foch.
Kota mojej mamy nie chciala podgryzac trawy. Kwiaty za to i owszem jej smakowaly. Az do dnia kiedy odkryla szczypiorek. Okazal sie najpyszniejszy.
Inna sprawa, ze nie wiem czy to dla kota zdrowe.